Archiwum Polityki

W jądrze ciemności

Ciągle trudno w to uwierzyć: w ciągu dziesięciu tygodni wymordowanych zostało 800 tys. niewinnych ludzi. Najszybciej chcą zapomnieć o tej masakrze ci, którzy dziesięć lat temu nie kiwnęli palcem, aby jej zapobiec.

Dziesięć lat temu Rwandyjczyków zawiedli wszyscy: rząd, Kościoły, ONZ, Europa i Ameryka. Wiedzieli o szykującym się ludobójstwie i nikt nic nie zrobił. Dziś wszyscy próbują o nim zapomnieć, chociaż w Krainie Wielkich Jezior wojna pomiędzy Tutsi i Hutu trwa nadal.

Najbardziej poruszającą z licznych opowieści o rwandyjskiej masakrze – krwawym karnawale plemiennej nienawiści – słyszałem od jednego z pracowników Lekarzy bez Granic, wielkiej międzynarodowej organizacji niosącej pomoc humanitarną. Jego przyjaciel, Francuz, mieszkał wówczas w zamożnej dzielnicy bungalowów na przedmieściu rwandyjskiej stolicy Kigali. Pewnej kwietniowej nocy obudziły go przeraźliwe krzyki. Był zbyt przerażony, aby wyjść z domu. Czekał do rana w swoim łóżku, przekonany, że za chwilę przyjdą po niego zabójcy z zakrwawionymi maczetami.

Było południe, kiedy odważył się wyjrzeć z domu. Przez chwilę mocował się z zastawionymi drzwiami bungalowu. Kiedy udało mu się choć trochę je uchylić, zobaczył, że na ganku piętrzy się stos ciał sąsiadów: prawników, lekarzy i inżynierów z plemienia Tutsi, którzy zginęli z rąk bojówek Hutu zeszłej nocy. Tuż obok stała ciężarówka, z której dwóch mężczyzn wyrzucało trupy na ganek. Stropili się, kiedy zauważyli białego człowieka.

Przepraszamy pana bardzo. Myśleliśmy, że tutaj nikt nie mieszka. Zaraz posprzątamy – powiedzieli błyskając białymi zębami w uśmiechu. Żwawo zebrali trupy z ganku i wyrzucili je za płotem na sąsiedniej posesji. – Do widzenia panu.

Francuzowi nie spadł włos z głowy. Kiedy uciekające z Kigali oddziały ONZ zabrały go do ojczyzny, trafił do szpitala psychiatrycznego.

Chociaż psychoterapia potrzebna jest dziś całemu narodowi, nikt nawet o tym nie myśli: są ważniejsze problemy.

Polityka 15.2004 (2447) z dnia 10.04.2004; Świat; s. 58
Reklama