Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Ołów zamiast gumy

Podczas Juwenaliów Uniwersytetu Łódzkiego doszło do zamieszek. Zginęła jedna osoba, trzy zostały poważnie ranne, a około 70 odniosło mniejsze obrażenia. Policja strzelała ostrymi nabojami, na agresję odpowiedziała jeszcze większą.

Juwenalia Łódzkie nigdy nie były imprezą tylko dla studentów. Darmowe koncerty kapel, za które normalnie trzeba by zapłacić kilkadziesiąt złotych, tanie piwo i swobodna atmosfera co roku ściągały na studenckie osiedle Lumumbowo młodzież i nie tylko młodzież z całego miasta. O godz. 23.00 skończył się na pobliskim stadionie mecz między drużyną łódzkiego Widzewa a Górnikiem Zabrze. – O tym, że w czasie Juwenaliów odbędzie się mecz piłkarski, dowiedzieliśmy się kilka dni temu. Rektor do spraw studenckich napisał wówczas pismo do policji, że jest tym zaniepokojony – mówi Jadwiga Janik, rzecznik Uniwersytetu Łódzkiego. Mimo to mecz się odbył.

Pseudokibice ze Śląska już na kilka dni wcześniej zapowiadali, że przyjadą do Łodzi, by zrobić zadymę. Władze łódzkiego klubu wystąpiły wówczas do PZPN z wnioskiem o zamknięcie imprezy dla kibiców drużyny gości. I śląscy hools nie przyjechali. Ale kibole Widzewa nie po to przygotowywali się do starcia z przeciwnikami, by po meczu spokojnie pójść do domu. Po meczu duża grupa pod eskortą policji ruszyła w kierunku Lumumbowa. Nie mieli klubowych koszulek ani szalików. Na osiedlu akademickim szybko wmieszali się w tłum.

Po północy zaczęły się bójki i awantury. Ktoś usiłował wedrzeć się do akademików. Każdego z nich pilnował jeden ochroniarz ze specjalnie wynajętej na Juwenalia agencji i dwóch studentów. – W jednym z DS ochroniarz widząc, co się dzieje, posikał się ze strachu, inni po prostu uciekli. W sąsiednim akademiku koledzy stojący na bramce zostali dotkliwie pobici – relacjonuje jeden z trzymających wartę studentów.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; Na gorąco; s. 20
Reklama