Archiwum Polityki

Nie ma złego na przezornego

Z wyborem ubezpieczeń jest jak z kupnem nowych butów – muszą być dobrane na miarę. Podpowiadamy, jak za rozsądną cenę kupić sobie spokój na wakacjach.

Przedstawiciele firm ubezpieczeniowych od lat ostrzegają, że jeśli chodzi o swoje życie, zdrowie i majątek to Polacy, wbrew stereotypowi depresyjnych smutasów, są wielkimi optymistami. „Polisa? Po co? Przecież mnie nic złego się nie przytrafi”. Z badań agencji Pentor wynika, że 44 proc. Polaków ma co najmniej jedną polisę – obowiązkowe ubezpieczenie OC samochodu. Ostrożnością ponad standard (dwie polisy) wykazuje się co czwarty z nas, a naprawdę przezorny (trzy i więcej polis) – jest co dziesiąty rodak. Średnia wartość składki płaconej nad Wisłą to równowartość około 144 dol. (dane z 2002 r.). Węgrzy wykładają średnio 186 dol., a Czesi – 272 dol.

Tak naprawdę nasze skromne nakłady nie są podyktowane tylko optymizmem. Nie ubezpieczamy się, bo nas na to nie stać. – Polisa na pewno nie należy do produktów pierwszej potrzeby, takich jak jedzenie czy ubranie – mówi Lidia Deja, rzecznik Warty. Prawie połowa ankietowanych przez Pentor Polaków wymienia właśnie brak pieniędzy jako podstawowy powód rezygnacji z usług ubezpieczeniowych (złe warunki umowy – 8 proc., niezadowolenie z jakości obsługi – 4 proc.). Ochrony, która nas obejmuje od chwili podpisania umowy, nie da się zobaczyć ani dotknąć. – Sprzedajemy coś wirtualnego, obietnicę, która spełni się dopiero, gdy zdarzy się nieszczęście – mówi Magdalena Jacoń z grupy Ergo Hestia. A jeśli nic złego się nie wydarzy, to wielu klientów po roku zadaje sobie pytanie – po co wydałem te kilkaset złotych? Może być też tak, że szkoda powstanie, a firma ubezpieczeniowa zacznie mnożyć problemy. Np. nie chce wypłacić pieniędzy, bo ubezpieczyliśmy się od pożaru w najtańszej opcji, która nie chroni przed stratami po zaprószeniu ognia od pozostawionego włączonego żelazka.

Polityka 22.2004 (2454) z dnia 29.05.2004; Poradnik; s. 86
Reklama