Archiwum Polityki

Stoisz ty, stoję ja

Kolejki są w urzędach, w bankach, w supermarketach. Czasami trzeba czekać, i to długo, na miejsce w szpitalu, ślub w wybranym USC, wymarzoną kanapę, spotkanie z posłem, a nawet połączenie z konsultantem infolinii. PRL się skończył, kolejki zostały.

Polska kolejka to symbol. Przez wiele lat była elementem codzienności. Bez kolejki nie było parówek, proszku do prania i mebli do sypialni. Wystany był karp na święta, cytryny, wedlowska czekolada. W przytupującym na mrozie ogonku nawiązywały się znajomości, z ust do ust wędrowały plotki i zjadliwe dowcipy polityczne. Władza bała się kolejek, bo umęczonych czekaniem ludzi łączyła solidarność w biedzie. Już od 1951 r. ogonkowym nastrojom przyglądał się bacznie Urząd Bezpieczeństwa (były w tej sprawie specjalne wytyczne). Kolejką targały sprzeczne emocje – irytacja, rezygnacja i bezgraniczne szczęście tych, którym udało się zdobyć upragniony towar.

Dzisiaj kapitalistyczna kolejka to tłum zmęczonych ludzi, którzy w codziennym pędzie przymusowo utknęli w banku, w korku, w hipermarkecie, na urzędowym korytarzu. Relikt minionej epoki zaadaptował się do nowych czasów i złośliwie nie chce zniknąć. Jak wygląda polska kolejka XXI wieku?

Tłok w słuchawce

Nowoczesna kolejka może być wirtualna, anonimowa i przymusowa. Można w niej utknąć nie wychodząc z domu, wystarczy telefon do biura obsługi klienta, gdzie miły głos każe nam czekać na połączenie z konsultantem. Taka kolejka to twardy orzech do zgryzienia dla firm świadczących usługi masowe.

W warszawskiej siedzibie modnej ostatnio firmy ubezpieczeniowej Link4 bywa spokojnie. Ale wszystko do czasu. Kiedy rozlega się sygnał alarmowy wiadomo, że za pięć minut w telewizji wyświetlona będzie reklama „tańszych ubezpieczeń samochodowych”. Pracownicy infolinii w pośpiechu dopijają więc kawę i siadają na stanowiskach w sali centrum telefonicznego (call center). To konieczność, bo telewizyjne spoty wyznaczają rytm życia w Link4. – Nie mamy agentów ani oddziałów. Reklama to dla nas jedyny sposób dotarcia do klienta – mówi Mariusz Sarnowski, prezes firmy.

Polityka 51.2003 (2432) z dnia 20.12.2003; Gospodarka; s. 58
Reklama