Archiwum Polityki

Niepotrzebna armia

W takich miastach jak Moskwa i Petersburg, z barami sushi i butikami Versace, daleko od Kaukazu, nic nie zdradza ich istnienia. Nic oprócz muzyki rozbrzmiewającej z przenośnych stoisk i budek z kasetami. Poetycka ballada, rock, disco, hip hop, ale słowa są zawsze o tym samym. Oni je znają na pamięć. Weterani Czeczenii.

Pierwsza kompania
Grigorij Matałow. Przebój lata 1997 r.
Pierwsza kompania, po niej krzyk tylko został. Wieczne odpoczywanie. Ty młody żyj, póki co, słuchaj Deff Leppard, jedz ciepły bulion, bo po pierwszej kompanii sformują wnet drugą.

Sierżant Oleg Łutochin to chłopak spokojny, ale jak się z nim dłużej pogada, to widzi się, że tak naprawdę jest cały zbudowany z pretensji. Uważa, że mu się należy od państwa, od społeczeństwa, od wszystkich coś więcej niż baretka za odniesione rany. Nie jest w stanie tego nazwać. Jakaś odrobina szacunku, jakaś pomoc, nie to, żeby cały czas, ale w trudnej chwili. Na przykład w czasie załamania rubla w 1998 r., kiedy w ciągu tygodnia jego dolarowy kredyt, który wziął na rozkręcenie interesu, stał się dziesięć razy droższy, wtedy to z nikim nie było rozmowy. Jego rówieśnicy – wymuskane bankowe urzędniczyny w modnych krawatach – rozkładali ręce: izwienitie, przykro nam i tego typu. Chciało się wrzasnąć: ile łapówy dałeś, twoja mać, ja za ciebie dwa lata gniłem na Kaukazie, ale co by to dało. Trzeba było sprzedać sklep, sprzedać mieszkanie i przenieść się do domu matki. A Kola, chłopak z jego kompanii, któremu raztiażka – pułapka z granatów i drutu urwała obie nogi? Dostaje rentę taką jak sąsiad pijak, który na bani wpadł pod tramwaj i mu stopy odcięło. To jest w porządku?

Najtrudniej wrócić do wielkiego miasta, bo na wsi to można nawet zostać lokalnym bohaterem, można zostać zaproszonym do szkoły, opowiedzieć – jak przed laty chłopaki z Afganistanu – o wypełnianiu internacjonalistycznego obowiązku. Ale w wielkim mieście, takim jak Moskwa, Petersburg, albo nawet Niżnij, nic z tego.

Polityka 51.2003 (2432) z dnia 20.12.2003; Świat; s. 66
Reklama