Archiwum Polityki

Siostry mówią nie

Szpitale dla chorych czy dla pracowników szpitali?

Rząd nie zdołał jeszcze skonkretyzować wszystkich swoich planów związanych z przekształcaniem placówek ochrony zdrowia w spółki użyteczności publicznej, a Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych już wyraził sprzeciw i szantażuje zapowiedzią nowych akcji protestacyjnych. „Szpitale to nie fabryki, nie zgadzamy się na ten plan” – oświadczyły siostry i utworzyły komitet protestacyjny (spośród około 250 tys. pielęgniarek i położnych do związku należy co trzecia).

To nie pierwszy raz, gdy nawet wątłe i wyrywkowe próby ratowania systemu ochrony zdrowia przed całkowitą ruiną – tym razem podjęte przez zespół wicepremiera Jerzego Hausnera – próbują torpedować działacze związków zawodowych. Szefowa pielęgniarek i położnych Bożena Banachowicz mówi krótko: – Nie zgadzamy się na prywatyzację szpitali i reformę, która ogranicza prawa pracownicze.

Na co dokładnie nie zgadzają się pielęgniarki? Rząd, szukając prawnych możliwości zatamowania narastającego zadłużenia ochrony zdrowia (szacowanego już na 7 mld zł), dąży do komercjalizacji placówek medycznych, czyli przekształcenia ich w spółki prawa handlowego. Koncepcja spółki użyteczności publicznej w ochronie zdrowia zakłada, że spółka ta co do zasady jest przedsiębiorstwem i działa zgodnie z wymogami kodeksu handlowego. Jej celem pozostanie zapewnianie usług zdrowotnych (a nie maksymalizacja zysku), ale nowa kwalifikacja powinna położyć tamę nieodpowiedzialnemu zadłużaniu i usprawnić zarządzanie. Umożliwi też prowadzenie postępowania układowego i upadłościowego. Czy nie tego właśnie boi się związek zawodowy pielęgniarek: stworzenia racjonalnych zasad funkcjonowania szpitala jako przedsiębiorstwa, gdzie dyrektor ma wolną rękę w podejmowaniu decyzji, które mogą być także przykre dla załogi?

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Komentarze; s. 18
Reklama