Archiwum Polityki

Łomża, zachodnia Białoruś

17 września 1939 r., realizując pakt Ribbentrop-Mołotow, wojska sowieckie zajęły część terytorium Polski. Na tych terenach znalazł się późniejszy wybitny historyk i wiceprezes PAN, wówczas dwunastoletni chłopiec, Janusz Tazbir. W rocznicę agresji publikujemy wspomnienia profesora.

Wjeżdżamy do Łomży o godz. 12.00 dnia 5 października 1939 r. Skończyła się nasza podróż. Wszystkich domy stały z wyjątkiem państwa Rutkowskich – zanotowałem w diariuszu.

Jedne domy ocalały, po innych zostały tylko gruzy. Wielkie wrażenie wywoływał dom koło katedry, w którym pocisk artyleryjski urwał róg pokoju. Zwisało z niego łóżko, cała reszta umeblowania pozostała nietknięta i doskonale widoczna. Robiło to wręcz upiorne wrażenie jakiegoś domu dla lalek, kilkupiętrowej kamienicy ukazującej jej przekrój bez przedniej ściany. W naszym trzypokojowym mieszkaniu przy ulicy Polnej na szczęście nie brakowało niczego z umeblowania. Dość szybko znaleźliśmy szklarza, który wstawił szyby. Dopiero w styczniu 1940 r. dokwaterowano nam sowieckiego oficera wraz z młodą żoną i płaczącym po nocach niemowlęciem. Ojciec zgłosił się do pracy w Inspektoracie Szkolnym, rychło przemianowanym na ORNO (Otdieł Rajonnyj Narodnogo Obrazowania), ja poszedłem do szkoły. I znalazłem się z powrotem w klasie V, bo na tym m.in. polegała reforma szkolnictwa za „pierwszych Sowietów”.

5 października 1939 r. zaczęła się ukazywać „Wolna Łomża”, która niedawno doczekała się gruntownego opracowania pióra Danuty Karolkiewicz z jakże słusznym podtytułem „monografia sowieckiej gadzinówki”. Wśród licznych podobieństw do jej niemieckojęzycznych odpowiedników jedno zwłaszcza wydaje mi się zasługujące na podkreślenie. „Wolna Łomża” nie pisała o kolejkach, masowych aresztowaniach, kiedy zaś zaczęły się deportacje i o nich także oczywiście nie było żadnych wzmianek. Podobnie zresztą jak „Nowy Kurier Warszawski” nie donosił o łapankach, a tym bardziej o ulicznych egzekucjach. Ojciec należał do jakże nielicznych w mieście nie tylko czytelników, co i zbieraczy tego pisma.

Polityka 38.2003 (2419) z dnia 20.09.2003; Kultura; s. 72
Reklama