Archiwum Polityki

Gosposia rotacyjna

Po wizach Polska powinna wprowadzić limity na pracę sezonową dla obcokrajowców

Obowiązek wizowy skomplikował sytuację tysięcy rosyjskich, białoruskich, ale przede wszystkim ukraińskich rodzin, którym podróże do Polski zapewniały byt. Opustoszały przejścia na wschodniej granicy. Mimo zapewnień polskich służb konsularnych o daleko idących ułatwieniach, uzyskanie tego dokumentu nie jest rzeczą prostą, szybką i tanią. Zwykły obywatel Rosji, Białorusi i Ukrainy ma prawo do wizy pozwalającej na jednorazowe przekroczenie granicy tam i z powrotem – i to jeśli legitymuje się zaproszeniem z Polski. Jego pobyt u nas nie może trwać dłużej niż trzy miesiące. Wiza jest ważna przez sześć miesięcy, o kolejną można wystąpić dopiero w następnym półroczu. Nie ma więc mowy o przekraczaniu granicy co kilka dni. Taki przywilej jest dla nielicznych, którzy otrzymają wizę wielokrotną. Muszą jednak w sposób wiarygodny uzasadnić konieczność częstych podróży do Polski ze względów biznesowych, naukowych czy rodzinnych. Również w ich przypadku okresy pobytu w Polsce nie mogą w sumie przekroczyć trzech miesięcy w ciągu pół roku. Skąd my to znamy? To te same przepisy, z którymi musieliśmy niedawno się borykać jadąc do krajów Europy Zachodniej.

W 2002 r. polską granicę przekroczyło 6 mln Ukraińców, 4 mln Białorusinów i 2 mln Rosjan. Oficjalnie wszyscy byli turystami, w praktyce większość nie dla pięknych widoków odwiedziła nasz kraj. Przyjechali na handel albo do pracy. Nikt nie wie, jaka jest skala pracy na czarno przybyszy ze Wschodu. Szacunki wahają się od 250 tys. do miliona osób. Fundacja Batorego przeprowadziła niedawno ankietę socjologiczną, w której badano między innymi stosunek Polaków do pracujących w naszym kraju Ukraińców. Aż dwa procent przyznało, że zatrudnia na czarno obywateli Ukrainy. Na tej podstawie autorka badania wysnuła wniosek, że liczba samych tylko Ukraińców pracujących w Polsce wynosi ok.

Polityka 41.2003 (2422) z dnia 11.10.2003; Komentarze; s. 16
Reklama