Dominik Adamski długo szukał siedliska na Mazurach i w końcu je kupił. Zamiast typowej chałupy wybrał kolejową wieżę ciśnień służącą niegdyś do zaopatrywania parowozów w wodę. – W wieży są dwa pomieszczenia, które posłużą za mieszkanie. W samym zbiorniku będę urządzał imprezy towarzyskie dla ludzi lubiących nietypowe, przemysłowe wnętrza. Teraz szukam semafora i innych kolejowych urządzeń – mówi Adamski, 30-letni kontroler finansowy z Warszawy, pasjonujący się wszystkim, co ma jakikolwiek związek z pociągami.
Sama miłość do kolei nie była jedynym powodem, żeby zamieszkać na bocznicy.
O wiele bardziej liczyło się atrakcyjne położenie nieruchomości (3 km od jeziora Dadaj) i przede wszystkim jej cena. Działkę o powierzchni 3 tys. m kw. kupił na przetargu zorganizowanym przez PKP za 22 tys. zł, czyli trzy razy taniej, niż kosztuje przeciętna chałupa w okolicy. Adamski chce tu nie tylko mieszkać, ale także dzięki nieruchomości dorabiać. – Latem najprościej będzie zrobić ściankę wspinaczkową. Obok na działce stoi stary hangar, gdzie zimą można trzymać jachty – mówi.
Takich zapaleńców skłonnych zainwestować w stare budowle przemysłowe jest coraz więcej. Zapewne nigdy nie ulegliby magii ceglanych murów, gdyby przy okazji nie można było na nich zarobić. Na Zachodzie większość zabytkowych hal fabrycznych i magazynów została już zmieniona w luksusowe apartamenty, biura, galerie i centra rozrywkowo-usługowe. U nas będzie podobnie. Moda na stare fabryki wyraźnie się nasila.
Aria w odlewni
Wielkie apartamenty w pofabrycznych budynkach, do których można dostać się tylko towarową windą, to w Stanach Zjednoczonych nic niezwykłego.