Archiwum Polityki

Ucieczka od stosunku

Jeśli wszyscy przedsiębiorcy zostaną objęci jednakową 19-proc. stawką podatku dochodowego, każdy, kto pracuje na etacie i płaci podatek większy, będzie się musiał zastanowić, czy nie zostać jednoosobowym przedsiębiorcą zatrudniającym samego siebie.

Takich osób będzie przynajmniej milion, bo ok. 870 tys. płaci obecnie podatek 30-proc., 260 tys. zaś – 40-proc. Ale decyzja nie będzie dla nich tak prosta, jakby się mogło wydawać. Samozatrudnianie ma bowiem swoje zalety i uroki, ale ma też – w porównaniu z pracą na etacie – wady i niedogodności. Przyjrzyjmy się jednym i drugim.

Właściwie każdą pracę wykonywaną na etacie można wykonywać w ramach samozatrudnienia. Przykłady są liczne – od robotników budowlanych po wysokiej klasy księgowych czy konsultantów. Dziś propozycja przejścia z etatu na samozatrudnienie pada zazwyczaj ze strony pracodawcy. Dla niego dotychczasowy pracownik, który założy własną firmę i nadal będzie robił to samo, jest o wiele tańszy i mniej kłopotliwy. Wystarczy tylko zmienić jego status i związać się z nim jako kontrahentem.

Proszę policzyć i pomyśleć

Elżbieta K., szefowa firmy chemicznej pod Warszawą, do niczego swoich pracowników nie zmusza, ale pyta, czy człowiek woli być na etacie, czy założyć własną firmę. Pytany zwykle chce, aby go zatrudnić – nie będzie wtedy musiał zajmować się papierkami. Elżbieta K. prosi wówczas, żeby podjął decyzję po rozmowie z księgową.

Księgowa bierze kartkę papieru i dzieli ją na pół.

Po lewej stronie wylicza, ile na rękę otrzyma człowiek zatrudniony na etacie. Po prawej sumę, jaką – z tej samej puli – zarobi jako przedsiębiorca. Przyjmijmy – posługując się przykładem Kazimierza K. – że pula ta wynosi 7,1 tys. zł.

Im wyższe są zarobki, tym założenie własnej firmy staje się korzystniejsze. Grzechem, czyli łamaniem przepisów, jest jednak przejście na samozatrudnienie i świadczenie pracy dla tego samego dawnego pracodawcy pod jego kierunkiem.

Polityka 43.2003 (2424) z dnia 25.10.2003; Gospodarka; s. 48
Reklama