Archiwum Polityki

Seks i lex

Właściciel jednej z agencji towarzyskich trafił ostatnio pod sąd, ale na co dzień funkcjonują one bez problemów. Czy zalegalizować domy publiczne jak w Holandii, czy wręcz walczyć z prostytucją, na przykład karząc klientów jak w Szwecji? Czy zdelegalizować pornografię, czy też nie stawiać jej żadnych barier, a jeśli stawiać, to jakie? W jaki sposób skutecznie przeciwdziałać pedofilii? Jak chronić kobiety – a i mężczyzn – przed molestowaniem seksualnym, nie wprowadzając sztucznego rygoryzmu w obyczajach?

Seks od dawna tkwił w gorsecie utkanym ze zwyczajów, nakazów religii, tabu kultury czy później także prawa państwowego. Prawo to, ciągle zmieniane, usiłuje uchwycić jakąś równowagę pomiędzy porządkiem społecznym i moralnym a manifestacją wolności jednostki. Między demonem rozwiązłości i aniołem miłości, między ułomnym ciałem a ideałami ducha.

Początki zachodniej cywilizacji były mało zachęcające: żywiołowej swobodzie Greków i Rzymian monoteizm judeochrześcijański przeciwstawił bardzo surowy reżim. „Kiedy inne ważne strony ludzkiego życia, takie jak rządzenie, własność, pokrewieństwo czy gospodarka, dostały się pod wpływy chrześcijaństwa w bardzo różnym stopniu, to seksualność dostała się w jego władanie niemal całkowicie” – tak problem ustawia Encyklopedia Britannica. Seks uosabiał ciało i stał się oczywistym nieprzyjacielem ducha. Wczesne chrześcijaństwo encyklopedia określa jako „fanatycznie antyseksualne” i z pewną złośliwością zauważa, że ani Bóg Ojciec, ani Chrystus nie mieli żon, ani też małżeństwo nie istnieje w niebie.

Przeskakując stulecia zauważmy, że stanowienie norm zachowań seksualnych przeszło z rąk Kościoła na przepisy prawa, które ciągle się zmieniają. Dziś wobec seksu dominuje podejście tak zwane wolnościowe (żargon specjalistów), które można zilustrować traktowaniem pornografii. Mamy zarówno „wolność do” (jej oglądania, jak kto gustuje), jak i „wolność od” (nie można jej wystawiać, bo ktoś może nie chcieć jej oglądać). Wolność zrobiła i w tym świecie ogromną karierę. Jej dramatycznym zanegowaniem – w tej kategorii – jest przestępstwo zgwałcenia, przybierające nieraz formy okrutnej i odrażającej zbrodni, która powinna być ścigana z całą surowością prawa, bez żadnego pobłażania.

Polityka 45.2003 (2426) z dnia 08.11.2003; Raport; s. 4
Reklama