Czy Kazimierz M. Ujazdowski z PiS zostanie czwartym wicemarszałkiem Sejmu? Wniosek o uzupełnienie składu Prezydium Sejmu o byłego ministra kultury zgłosiły wspólnie kluby PiS, PO i PSL, ale wszystko zależy od SLD.
Wnioskodawcy odwołują się do argumentacji, której używał Sojusz, popierając na początku kadencji kandydaturę Andrzeja Leppera na stanowisko wicemarszałka. Sojusz twierdził wtedy, że funkcję tę powinien sprawować przedstawiciel trzeciej co do wielkości partii. – Po rozpadzie Samoobrony my jesteśmy teraz trzecim klubem w parlamencie, a więc zgodnie z dobrym obyczajem i wcześniejszymi oświadczeniami taki klub powinien mieć swojego wicemarszałka – mówi Jarosław Kaczyński, szef PiS. Wspiera go Zbigniew Kuźmiuk z PSL: – Przecież gołym okiem widać, że brakujący wicemarszałek jest potrzebny. Członkowie Prezydium są przepracowani, prowadzą obrady po 5–6 godzin.
Ale po odejściu PSL z koalicji rządowej SLD nie może sobie pozwolić na kolejnego wicemarszałka z opozycji. W Prezydium Sejmu panuje w tej chwili równowaga. Koalicję reprezentuje Marek Borowski i Tomasz Nałęcz, a opozycję Donald Tusk z PO i Janusz Wojciechowski z PSL. – Nie ma wakatu po stronie wicemarszałków opozycji – mówi twardo Jerzy Jaskiernia, szef klubu SLD. – Sami moglibyśmy obsadzić tę funkcję, ale nie chcemy powiększać kosztów funkcjonowania Sejmu. Wygląda na to, że zasada „trzeciego klubu” obowiązywała tylko wtedy, kiedy nie szkodziła interesom SLD, a Samoobrona wydawała się cichym sojusznikiem.