Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Okrojone alimenty

Poruszyliście sprawę planowanej likwidacji funduszu alimentacyjnego. Muszę sprostować pewne sformułowania notki „Mniejsze alimenty” [Ludzie i wydarzenia, POLITYKA 12]. Piszecie: „Dotychczas Fundusz wypłacał tyle, ile zasądzały sądy” oraz „państwo dokłada brakującą część, a zaległości stara się od alimenciarzy wydobyć”.

To tylko część prawdy, państwo nie zastępuje „alimenciarzy” – dokłada tylko część kwoty zasądzonych alimentów, nieprzekraczającą założonego pułapu i nie w stosunku do osób (rodzin) niemogących wyegzekwować zasądzonych wyrokiem sądu alimentów, a jedynie w stosunku do tych, których udokumentowane PIT-em zarobki z poprzedniego roku nie przekraczają pewnego minimum (bardzo niskiego, niemającego nic wspólnego ze średnią płacą).

W praktyce oznacza to, że samotna matka jednego dziecka zarabiająca np. 1500 zł nie otrzymuje żadnych alimentów, bo zarabia za dużo, a inna, niezarabiająca nawet złotówki, ale mająca wysoki wyrok alimentacyjny, otrzymywała dotąd z funduszu alimentacyjnego ZUS kwotę nie większą od przewidzianej przez fundusz.

Mimo tych niedoskonałości, fundusz łatał dotąd budżety wielu niepełnych rodzin, zwłaszcza tych najbardziej potrzebujących, i jego likwidacja jest skandalem tym większym, że odbywającym się w ciszy.

Iza Desperak

Polityka 45.2003 (2426) z dnia 08.11.2003; Listy; s. 107
Reklama