Archiwum Polityki

Kropiwnicki przed sądem

Przed Sądem Okręgowym w Łodzi stanął prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki. Pozwała go Krystyna B., wdowa po byłym działaczu opozycyjnym Andrzeju M., którego w wypowiedzi dla „Dziennika Łódzkiego” Kropiwnicki nazwał „klasycznym donosicielem” SB. Za naruszenie dobrego imienia męża domaga się przeprosin i 20 tys. zł na cel charytatywny.

W ubiegłym roku łódzki oddział Instytutu Pamięci Narodowej udostępnił Kropiwnickiemu materiały, które w okresie PRL zgromadziły na niego służby specjalne. Po zapoznaniu się z aktami prezydent wystąpił do IPN o ujawnienie nazwisk dwudziestu występujących w nich donosicieli. Zgodnie z prawem były one w dokumentach zaczernione. Instytut zdołał ustalić dane tylko siedmiu z nich: pięciu funkcjonariuszy SB i dwóch działaczy związanych z Solidarnością. Kropiwnicki, ujawniając nazwisko Andrzeja M., stwierdził, że „tacy ludzie nie mają prawa do zachowania dobrego imienia”.

Wdowa po Andrzeju M. twierdzi jednak, że to Kropiwnicki nie miał prawa upubliczniać nazwiska podanego mu przez IPN i odbierać jej mężowi – byłemu żołnierzowi AK, działaczowi opozycji – prawa do zachowania dobrego imienia w pamięci opinii publicznej. Świadkami w sprawie są byli działacze łódzkiej opozycji. Wśród nich były poseł Stefan Niesiołowski. Zeznał on, że czytając swoje teczki w IPN również znalazł nazwisko konfidenta SB i że był to występujący pod pseudonimem „Wacław” Andrzej M.

Do tej pory z wnioskiem o udostępnienie teczek SB zwróciło się do łódzkiego oddziału IPN 766 osób. 187 osób już zapoznało się z ich zawartością. – Tylko połowa wystąpiła potem o podanie nazwisk agentów.

Polityka 48.2003 (2429) z dnia 29.11.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama