Archiwum Polityki

Japońska zaprawa?

Grzegorz Tuderek, wieloletni prezes Budimeksu, stracił pracę. Nieoficjalnie mówi się, że stało się tak, bo był przeciwny fuzji Exbudu i Budimeksu. Tymczasem Exbud niespodziewanie objawił się jako największy udziałowiec Budimeksu. Czy dojdzie do pierwszego na naszym rynku kapitałowym "wrogiego przejęcia", w którego wyniku połączą się dwie wielkie polskie firmy budowlane? I jaką rolę w tej operacji odgrywają Japończycy?

Chmury nad Tuderkiem zaczęły gromadzić się niespodziewanie. Pod koniec września Budimex ogłosił korektę prognoz finansowych: w tym roku zarobi więcej niż zaplanował (nie 16,5 mln zł, lecz 24 mln zł). Ale miał też i złą wiadomość - prognoza grupy kapitałowej Budimex (grupy spółek, w których Budimex jest większościowym udziałowcem) została skorygowana w dół. Powodem okazała się konieczność utworzenia rezerwy finansowej w wysokości 58 mln zł przez spółkę Dromex (od 1997 r. należącą do grupy Budimex) z tytułu nieściągniętych należności za roboty drogowe wykonane w Libii. Kupując Dromex szefowie Budimeksu nie zwrócili uwagi na te zaległości i nie zdawali sobie sprawy, że grożą im kłopoty. Zdaniem analityków wystawiło im to złą opinię. Dlatego pierwsza teoria głosi, że

Tuderek poleciał za Dromex.

- Bzdura - twierdzi jeden z proszących o zachowanie anonimowości pracowników Budimeksu. - Jeśli nawet rada nadzorcza postawiła mu taki zarzut, to był tylko pretekst. Przecież za zakup Dromeksu odpowiadał Marek Michałowski, ówczesny dyrektor finansowy Budimeksu. Gdyby trzeba było znaleźć winnego tej wpadki, w pierwszej kolejności powinien ponieść konsekwencje właśnie on. Tymczasem to Michałowski zajął miejsce zwolnione przez Tuderka.

Wśród pracowników Budimeksu krąży teoria o przewrocie pałacowym. W kierownictwie firmy powstała wewnętrzna opozycja, na czele której stanął Marek Michałowski. Tuderek starał się go zneutralizować wysyłając do Dromeksu na stanowisko prezesa zarządu, lecz niebezpieczeństwa nie zażegnał. Wiele osób irytował autorytatywny sposób zarządzania i niekonwencjonalne zachowanie prezesa, który z jednej strony angażował się w budowę bazyliki w Licheniu, a z drugiej kandydował do Sejmu z ramienia SLD. - Kiedy Tuderek w ostatnich wyborach zdobył mandat posła, wiele osób miało nadzieję, że odda władzę w Budimeksie i zajmie się polityką - twierdzi nasz rozmówca.

Polityka 46.1998 (2167) z dnia 14.11.1998; Kraj; s. 26
Reklama