Archiwum Polityki

Rezerwaty pożądania

Amerykanie żyją w pułapce teraźniejszości. Historia ma tutaj byt nietrwały. Komputer jest starożytny już po dwóch latach, żona po pięciu, budynek nie może przetrwać wieku. Ameryka stale zaciera za sobą ślady, jakby przeszłość była rzeczą niestosowną. Jestem Europejczykiem, nieobecność zabytków wokół mnie sprawia, iż realność jest dla mnie płaska. Nie rzuca cienia. Być może dlatego tak ciągnęło mnie do Nowego Orleanu. Ale żeby tam dotrzeć z Chicago, trzeba przebyć całe nudne Illinois, Missouri, Tennessee i Missisipi, by znaleźć się wreszcie w Luizjanie. Pchała mnie w tę podróż jakaś geograficzna klaustrofobia; podświadomie miałem nadzieję, że tam, na Południu, odnajdę zakonserwowany, jak owad w bursztynie, dawny klimat Ameryki.

Gdzieś za Memphis zaczyna się inna Ameryka, o której Jankesi mówią z lękiem i obawą. Lęk jest historyczny - Południe zawsze przecież aspirowało do niezależności; to był powód jedynej wojny w Ameryce - wojny secesyjnej. Missisipi jest rolniczym stanem i to jest jeszcze jeden powód wyrzutów sumienia Północy. Związek z Unią nie oznaczał wcale dla tego stanu awansu kulturowego, o czym świadczą tysiące trajlerów (przyczep kampingowych) parkujących lata całe na przedmieściach małych miasteczek. Pomiędzy Memphis a Natchez ludzie żyją w nich całymi rodzinami. Niekiedy przed trajlerem sadzą róże.

W miasteczku Flora (Missisipi), które wygląda, jakby było dekoracją do westernu, chcę napełnić podróżny kubek kawą. Wnętrze salonu o nazwie Red Rose (czerwona róża) jest chłodne, ciemne i puste. Z zaplecza wychodzi barman i spogląda niechętnym wzrokiem. W Missisipi nie lubi się obcych. Zapytany o kawę, barman o twarzy starego szulera odpowiada: - Nie, tutaj nie ma kawy! Ton jego głosu każe uciekać stamtąd możliwie jak najspieszniej. Dopiero po wyjściu dostrzegam tablicę na drzwiach: "Zakład nie odpowiada za rany na ciele i utratę wszelkiej prywatnej własności w tawernie".

To jest właśnie Missisipi.

Opowieść faulknerowskiego starca

Obok biedy jednak istnieje tam bogactwo o wiekowych, jeszcze niewolniczych tradycjach. Około Fortu Gibson istnieje plantation Springfield. Plantation dzisiaj to nie plantacje przede wszystkim, ale dwory. Właśnie te piękne budynki, najczęściej osiemnastowieczne, kształtują tęsknoty  wyzwolonych kobiet z Północy. Plantation to budynek zazwyczaj piętrowy z kolumnadą i porchem (odkrytą werandą, gankiem).

Polityka 46.1998 (2167) z dnia 14.11.1998; Na własne oczy; s. 108
Reklama