Archiwum Polityki

Ogród pana Rousseau

Na demokrację powołują się prawie wszyscy. Ale jeśli demokratami czują się – dla przykładu – Tony Blair, Silvio Berlusconi, Władimir Putin i Aleksander Łukaszenko, to mamy prawo zapytać, czym właściwie jest ta demokracja? Jak ją zdefiniować, jak rozpoznać i jak zmierzyć?

Zapewne rację miał ów Brytyjczyk, który porównywał imperia i demokracje. Imperium jest jak wspaniały statek pod pełnymi żaglami; majestatycznie sunie naprzód, potem wpada na skały i tonie na zawsze. Demokracja jest jak przeciążona tratwa. Nigdy nie tonie, ale do cholery, zawsze czujemy, że mamy tyłki w wodzie.

Demokracji nie wynaleziono od razu, chociaż jej grecki źródłosłów jest prosty: demos to lud, kratos – władza, a demokratyczną polis (miasto-państwo, od tego greckiego terminu wywodzi się współczesne słowo polityka) znamy nawet szczegółowo dzięki opisom Arystotelesa.

Grecy wymyślili równość głosu, głosowanie na strategów, czyli przywódców, a także procedurę sprawdzania kandydatów. Doskonale też rozumieli pojęcie demokracji fasadowej. Tukidydes (z którego Valery Giscard d'Estaing chciał zapożyczyć cytat do preambuły konstytucji europejskiej) pisał o rządach Peryklesa (444–429 r. przed Chrystusem): „Z imienia była demokracja, w istocie zaś rządy pierwszego obywatela”.

Jednak dopiero Rousseau, Locke i Monteskiusz stworzyli – można powiedzieć – system demokratyczny, składający się z trzech podstawowych praw: wolności, nienaruszalności własności prywatnej i bezpieczeństwa, które dziś większość teoretyków uważa za istotę nowoczesnego, demokratycznego państwa prawa. Ale i tak tym trzem geniuszom ducha nie można wydać żadnego patentu na wynalazek demokracji, nawet jeśli uwzględnić osobno mądrość Greków. Demokracja jest bowiem wynalazkiem niedokończonym, a nawet kulejącym. Ilekroć wydaje się, że powiedziano już o niej wszystko, to – jak w konstytucji amerykańskiej – trzeba co pewien czas wprowadzać nowe poprawki, bo wyłaniają się nowe deficyty i nowe zagrożenia.

Najpierw równość,
czyli jeden obywatel – jeden głos

Klasyczna XVIII-wieczna teoria demokracji (a ponieważ klasyczna, to w praktyce wyznawana do dziś) za najważniejszy postulat uznawała równość.

Niezbędnik Inteligenta Polityka. Niezbędnik Inteligenta. Wydanie 5 (90048) z dnia 25.06.2005; Niezbędnik Inteligenta; s. 10
Reklama