Nie zakończył się jeszcze serbsko-albański spór o przyszłość Kosowa (i daleko jeszcze do ostatecznych rozstrzygnięć), a już władze w Belgradzie mają na głowie kolejny konflikt. W Wojwodinie waśnie trwają od lat, ale pozostawały w cieniu dramatycznych wydarzeń w Kosowie oraz faktycznej secesji Czarnogóry. Politycy reprezentujący Wojwodinę przy każdej okazji podkreślali, że żadne siłowe rozwiązania nie wchodzą w grę i droga tego regionu do autonomii będzie pokojowa. Być może dlatego Belgrad nigdy nie traktował poważnie zwolenników uniezależnienia się od Serbii.
Tymczasem od kilku miesięcy sytuacja jest coraz bardziej napięta; może tam dojść do niekontrolowanego rozwoju wydarzeń. I to przebiegających dwutorowo – pomiędzy wojwodińskimi Węgrami a Serbami oraz pomiędzy serbskimi secesjonistami i zwolennikami pozostania we władzy Belgradu.
Klub Wojwodina
Wojwodina to najbardziej rozwinięta gospodarczo część Serbii. Zamieszkują ją dwa miliony obywateli, z czego ponad połowa to Serbowie, a prawie 400 tys. stanowi mniejszość węgierska (reszta to Chorwaci, Słowacy i Rumuni). Węgrzy są tam od wczesnego średniowiecza – kiedyś ziemie te były częścią Królestwa Węgier.
Duża część tamtejszych Serbów to przesiedleńcy z chorwackiej Krajiny oraz z Bośni i Hercegowiny, którzy przybyli nad Dunaj w czasie wojen lat 90. O ile wcześniej stosunki serbsko-węgierskie układały się w miarę poprawnie, to w ostatnich latach coraz częściej zaczęło dochodzić do sporów na tle etnicznym. Przybrały one na sile podczas wojny o Kosowo (1998–1999), gdy NATO wyruszyło na wojnę przeciwko Serbom. Republika Węgierska jako członek sojuszu była w tym konflikcie po stronie przeciwników Belgradu, co odbiło się na stosunkach serbsko-węgierskich w Wojwodinie. Do incydentów dochodzi tam po dziś dzień.