Archiwum Polityki

Gasnące pragnienie

„Głębokie rozkosze czerpane w winie – któż was nie zaznał?” – pisał Baudelaire. Dziś Francuzi nie podzielają już jego entuzjazmu. Płyn bogów coraz trudniej sprzedać; trzeba go reklamować w telewizji niczym proszek do prania. Właśnie, po walkach, parlament zgodził się na to.

Goście w domu Jean-Pierre’a Dossiera znajdą przy swoich nakryciach przynajmniej 3 szklanki: jedną na cydr albo wodę i dwie na wino. Jako dobry gospodarz pan Dossier, emerytowany nauczyciel, kupił jednego roku 1400 butelek wina. Umieścił je w piwnicy swego domu koło Rouen w Normandii, by później raczyć krewnych i przyjaciół. Nie trzeba było czekać na specjalne okazje. Jeszcze niedawno spragniony dorosły Francuz bez pytania otrzymywał kieliszek wina. Tak jak gdzie indziej herbatę, wodę lub sok.

Pierwsza Komunia

Popijali wszyscy: starsi, dorośli i dzieci. Chwilą inicjacji był zazwyczaj dzień Pierwszej Komunii Świętej. Nikogo nie dziwiło, gdy po rodzinnych posiłkach mali chłopcy – dziewczynki były z tego wyłączane – chodzili wokół stołu sprawdzając, czy w kieliszkach gości nie pozostało trochę czerwonego przysmaku. Jeżeli szczęście im sprzyjało, mogli pokosztować wielu gatunków win i stopniowo wyrobić sobie gust.

Wino kojarzyło się z uroczystością, ze świętem. – Jako nauczyciel szkoły podstawowej obserwowałem, jak bardzo zmieniały się gusta dzieci – opowiada Jean-Pierre. – Dziś przepadają za wszystkim co słodkie. Największą atrakcją podczas urodzin jest coca-cola. W czasach mojej młodości nie znano słodkich napojów, a pragnienie gaszono wodą. Czasami miała ona lekko różowy kolor, znak, że dodano do niej kropelkę wina.

Zawód winiarza wciąż cieszy się we Francji dużym szacunkiem. Ale obok zamożnych właścicieli słynnych winnic egzystuje całe mrowie szarych, kiepsko sytuowanych winiarzy, którym trudno powiązać koniec z końcem. Niedługo grozi im klęska. „W Bordeaux winiarze toną we łzach” – pisze amerykański reporter. W 2003 r. Francuzi wypili 34 mln hektolitrów wina (statystycznie 57 litrów na każdego mieszkańca włącznie z niemowlętami), aż o 20 proc.

Polityka 45.2004 (2477) z dnia 06.11.2004; Świat; s. 58
Reklama