Archiwum Polityki

Biblia buntowników

Dlaczego „Kodem Leonarda da Vinci” Dana Browna, powieścią w sumie przeciętną i miejscami naiwną, zaczytują się miliony?

Wydawcy rwą włosy z głowy. Naturalnie ci, którzy odrzucili manuskrypt Browna. Dwa lata temu po stoiskach na frankfurckich targach książki krążył agent literacki oferujący prawa do wydania „Kodu Leonarda”. Dan Brown? Nie, dziękujemy – to nie dla nas, brzmiała standardowa odpowiedź. Brown miał już wprawdzie na koncie trzy wydane książki, ale poza rodzinną Ameryką nie był znany. Manuskrypt wrzuciła do torby szefowa tylko jednego francuskiego wydawnictwa. Pamiętała, że poważna książka o historii szyfrów sprzedała się kiedyś w 20 tys. egzemplarzy. Kiedy przeczytała „Kod”, uznała, że warto zaryzykować – podpisała umowę, licząc, że może uda się sprzedać 50 tys.

Kiedy w marcu 2004 r. wyszło francuskie wydanie, „Kod” był już przebojem w USA. Nie rozmawiali o nim tylko koneserzy, z zasady ignorujący listy bestsellerów. Przekład rozszedł się błyskawicznie, więc zainteresowała się nim prasa. To spowodowało jeszcze większy popyt. A potem do Francji zaczęły przyjeżdżać tłumy turystów: wszyscy chcieli zobaczyć miejsca opisane w „Kodzie”. Czytadło dokonało tego, o czym marzyli niektórzy politycy: Amerykanie znów zapałali miłością do Francji. W Luwrze, gdzie dzieją się ważne sceny powieści, wystawiono na sprzedaż egzemplarze „Kodu”. Dyrekcja muzeum dystansowała się od kodomanii, ale nie mogła zanadto pogardzać nowym źródłem dochodów. Okładkę powieści zdobi przecież podobizna Mony Lisy – najsłynniejszego obrazu Luwru!

Paryskie metro, ulice, kafejki zaroiły się od ludzi czytających Browna. Według najnowszych danych, we Francji sprzedano już 500 tys. egzemplarzy książki po 22 euro sztuka, co daje oficynie Lattes zawrotną sumę ok. 10 mln euro dochodu. Brown zgarnia z tego 12 proc., czyli w samej Francji ponad milion – jak dotąd, bo przecież kodomania trwa, a francuski wydawca ma nadzieję, że bestseller przekroczy magiczny próg miliona sprzedanych egzemplarzy.

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Kultura; s. 71
Reklama