Krzysztof Martens, baron podkarpacki SLD, zagroził, że posłowie z jego regionu nie poprą rządu Marka Belki, po czym szybko zmienił zdanie (rząd otrzymał wotum zaufania stosunkiem głosów 234 do 218). Prawdziwym powodem tej rewolty – jak zapewniają koledzy z SLD – nie są pretensje do premiera, ale to, że Martens oraz poprzedni baron Wiesław Ciesielski (ostatnio wiceminister finansów) boją się o własną polityczną przyszłość. Ten pierwszy jako wyśmienity brydżysta myśli kilka ruchów do przodu, czyli o zbliżających się wyborach parlamentarnych, w których zamierza startować. Jego popularność na Podkarpaciu nie jest jednak wcale duża, o czym świadczy marny wynik w eurowyborach; otrzymał zaledwie 9,4 tys. głosów. W SLD coraz głośniej mówi się, że na czołowych miejscach przyszłych list wyborczych należałoby umieścić osoby popularne i nieskompromitowane. Najpoważniejszym kandydatem na Podkarpaciu może być pochodzący stamtąd Wojciech Pomajda, prezes Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, który nabrał ochoty, aby zaistnieć w polityce i moment do tego wybrał idealny. Pomajda od tego tygodnia będzie bowiem, obok ministra Wojciecha Olejniczaka, osobą najbardziej popularną na wsi – rusza wypłata dopłat bezpośrednich dla rolników. Dostaną oni ponad 8 mld zł, a dla porównania – wartość wszystkich kredytów rolniczych, w tym inwestycyjnych, wynosi 11 mld zł. Pomajda będzie postrzegany jako jeden z ojców finansowego sukcesu chłopów.
Pomajda czuje swoją siłę, więc bez konsultacji z baronami zdjął ze stanowiska szefa agencji w Rzeszowie, uważanego za człowieka Ciesielskiego. Stąd rokosz dwóch baronów, marnie argumentowany, że następca kojarzony jest z prawicą.