Alfred Nobel w swym testamencie zapisał, iż jego nagroda ma być przyznawana „osobie, która dokona najważniejszego odkrycia lub wynalazku” w danej dziedzinie (w naukach przyrodniczych to fizyka, chemia i medycyna). Pierwsze Noble w 1901 r. przyznano pojedynczym osobom. Jednak szybko okazało się, że niełatwo dokonać takiego wyboru, toteż już w 1902 r. pojawiły się dwojaczki w fizyce (H.A. Lorentz i P. Zeeman, http://almaz.com/nobel/physics/1902a.html, była to wówczas najszybciej rozwijająca się dziedzina nauk ścisłych), a trojaczki rok później (Pierre i Maria Curie wraz z Henri Bequerelem). W medycynie dwójka uczonych po raz pierwszy została nagrodzona w 1906 r., a trójka w 1934 r., w chemii kolejno w 1912 r. i dopiero w 1946 r. I tak jest do tej pory; wyróżnienie pojedynczych osób stało się raczej wyjątkiem niż regułą.
A mimo to pojawiają się zastrzeżenia, że nie zawsze Komitet Noblowski Instytutu Karolinska i Królewska Szwedzka Akademia Nauk nagradzają właściwe osoby. Jak bowiem mierzyć wagę odkryć i wkład w postęp wiedzy każdego z kandydatów? Jak usatysfakcjonować wszystkich, skoro w jednej dziedzinie nagrodę można przyznać raptem trzem uczonym? Nic więc dziwnego, że zawsze musi znaleźć się ktoś, czasem wielu, zawiedziony i niedoceniony.
Pocałunek śmierci
W tym roku największe emocje i spory towarzyszyły ogłoszeniu nagrody w dziedzinie chemii. Podzielono ją równo między trzech naukowców: dwóch Izraelczyków – Aarona Ciechanovera i Avrama Hershko (jest to pierwszy naukowy Nobel dla Izraela), pracujących w Instytucie Technologii Technion w Hajfie, i Amerykanina Irwine’a Rose’a z Collage’u Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. Wykryli oni niezwykle ważny dla życia każdej komórki mechanizm molekularny niszczenia białek.