Archiwum Polityki

Amos Oz, pisarz izraelski, o książce „Czarownik swojego plemienia”:

W tym zbiorze esejów pisanych przeze mnie w różnych okresach życia znajdują się zarówno rzeczy pozornie błahe, np. opis mojej dziecięcej fascynacji kinem, jak i teksty znacznie poważniejsze, a dotyczące historii i wizji państwa Izrael. Wszystkie artykuły pisane są z perspektywy osobistej i zawierają sporo informacji na temat mojej rodziny, która – jak wiadomo – wywodzi się z dawnej Polski. Moja matka 73 lata temu wyjechała z Równego, dwa lata po niej ojciec opuścił Wilno. Spotkali się w Jerozolimie, do której tak tęsknił dziadek Aleksander Klausner, po którym odziedziczyłem chyba talent literacki. Jako dziecko pisywałem biblijne poematy o odbudowaniu królestwa Dawidowego oraz o straszliwej zemście, jaka spadnie na wszystkich wrogów narodu żydowskiego. Może dlatego, że nie stać mnie było na powiedzenie: „Bez komentarza”, nigdy nie zostałem politykiem, chociaż niektórzy bardzo mnie do tego namawiali. Powiedziałem kiedyś Havlowi, że jeśli politycy zabiorą się za pisanie powieści, a intelektualiści zostaną politykami, to będzie oznaczało koniec cywilizacji, jaką znamy. Uprawianie polityki i literatury należy do dwóch odmiennych obszarów wrażliwości. Słowiańsko-żydowska tradycja narzuca niejednokrotnie pisarzom z naszego regionu rolę proroka. Wymaga się od nas, byśmy głosili proste prawdy, tłumaczyli, jak żyć. Mam do tego ironiczny stosunek. Po pierwsze dlatego, że wieszczom żyjącym w poprzednich epokach niesłychanie rzadko udawało się zmieniać decyzje królów. Dlaczego więc ja miałbym się lepiej od nich spisać? Po drugie, jestem świadom tego, że wpływanie na zmianę postaw jest najbardziej zagadkowym procesem, jaki znamy. W ciągu całego mojego życia spotkałem nie więcej niż trzy osoby, które mi powiedziały: „Przeczytałem pański artykuł i zmieniłem zdanie.

Polityka 42.2004 (2474) z dnia 16.10.2004; Kultura; s. 59
Reklama