Burmistrz Żywca Antoni Szlagor spogląda na zegarek. Jest czternasta, wysłany przez niego bus z przyczepą, księżną Marią Krystyną oraz wiceburmistrzem Czurem, znajduje się już w Davos. Trwa pakowanie księżnej i likwidacja jej szwajcarskiego mieszkania, opłaconego do końca miesiąca.
– Właśnie w tej chwili powinni zdawać lokal i wracać do Żywca – oświadcza burmistrz. Daje do zrozumienia, że w ten sposób księżna Maria Krystyna von Habsburg w sposób ostateczny i nieodwołalny zostaje przywrócona rodzinnej Żywiecczyźnie.
Kilka miesięcy temu burmistrz wystąpił do premiera Millera (potem także do premiera Belki) o rentę specjalną dla niej. Uważa, że klepiącej biedę Marii Krystynie potrzeba odrobiny stabilizacji. – Dopóki działa obecny samorząd, nic złego jej się nie stanie. Ale co będzie, gdy do władzy dorwie się ktoś nieprzychylny księżnej? Czy będą się nią opiekować? Przecież nawet własnych dzieci człowiek nie może być pewien – wzdycha Szlagor, którego ojciec przed wojną był u Habsburgów lokajem.
Lud z księżną
Sprawa renty utknęła na szczeblu Kancelarii Premiera. Trudno ją ruszyć, bo księżna, mimo że niezwykle zasłużona dla kraju, nie ma pleców, politycznych przełożeń ani układów towarzysko-biznesowych. Burmistrzowi dwukrotnie odpisano, że nic się nie da załatwić. Podnoszono wątpliwość, czy księżna Maria Krystyna aby na pewno jest osobą wystarczająco ubogą, aby otrzymać rentę specjalną, proszono także o wskazanie ewentualnych zasług, które czyniłyby przyznanie renty zasadnym. Marek Wagner, szef Kancelarii Premiera Millera, z przykrością odmawiając przyznania kilkusetzłotowego świadczenia, zasugerował burmistrzowi podjęcie działań zmierzających do nagrodzenia zasług księżnej Marii Krystyny w inny sposób, „np. poprzez nadanie Pani M.