Niejasne okoliczności śmierci Marka Karpia, założyciela, dyrektora, a ostatnio doradcy Ośrodka Studiów Wschodnich, bardzo nasiliły zainteresowanie tą placówką. „Gazeta Wyborcza” zasugerowała, że Karp mógł zginąć w związku z posiadanymi informacjami, zwłaszcza dotyczącymi sektora paliwowego i energetycznego.
– Nie jesteśmy wywiadem ani wywiadownią gospodarczą. Wyniki analiz publikujemy, nasze intencje są czytelne – podkreśla Jacek Cichocki, dyrektor OSW.
Metodologia pracy ośrodka jest podobna jak w tzw. białym wywiadzie. Opiera się na analizie źródeł jawnych, telewizji, Internetu, radia i prasy, 130 tytułów z całego obszaru b. ZSRR. Metoda oczywista i prosta okazała się rewelacją, bo nikt u nas tego wcześniej nie robił. Ośrodek, który powstał w 1990 r., miał być niezależny od polityki bieżącej, od MSZ, MSW, od politycznych interesów ekip trzymających władzę. Ulokowanie go w strukturach Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą okazało się idealnym rozwiązaniem (dziś w strukturze Ministerstwa Gospodarki). OWS dostał to co niezbędne do pracy: pieniądze z budżetu, autonomię wewnętrzną i swobodę doboru pracowników. – Karp sięgnął do różnych środowisk, od szeroko rozumianego b. podziemia, kręgów „Więzi” i „Res Publiki”, aż do twardej opozycji – wspomina Bogumiła Berdychowska, ukrainistka współpracująca z ośrodkiem.
Bartłomiej Sienkiewicz, współtwórca ośrodka i do 2000 r. zastępca Karpia przypomina, że obok czytania najważniejszym elementem były wyjazdy studyjne, zawsze jawne, nie pod przykryciem. Spotykali się z ekspertami, dziennikarzami, słuchali, co ludzie mówią. Analizy zyskiwały poważnych odbiorców, ośrodek wszedł w obieg światowy i europejski.