Krótkie, realizowane od paru lat na czarno-białej taśmie etiudy Jima Jarmuscha, zatytułowane „Kawa i papierosy”, opierały się zawsze na tym samym pomyśle. W kawiarni spotyka się dwójka obcych ludzi i bezskutecznie próbuje nawiązać dialog. Mimo zmieniającej się, eksperymentalnej formy, filmiki te wyglądały na kolejne szkice do tej samej sceny, kreślone w celu sprawdzenia aktorskich umiejętności współpracowników reżysera. Chyba mało kto się spodziewał, że po dokręceniu jeszcze kilku nowel Jarmusch zbierze je wszystkie razem i przedstawi jako swój nowy projekt fabularny. Ciekawe, że te dziesięć etiud z udziałem m.in. Roberta Benigniego i Toma Waitsa (grali wcześniej w „Poza prawem”) oraz czarnoskórego rapera RZA z zespołu Wu-Tang-Klan (robił muzykę do „Ghost Dog: Droga Samuraja”) ułożyło się w zadziwiającą, wcale nie przypadkową całość. Nowa, pełnometrażowa wersja „Kawy i papierosów”, chociaż nie ma jednego wyrazistego bohatera ani nie przedstawia przyczynowo-skutkowego ciągu wydarzeń, wydaje się dziełem dojrzałym i spójnym. To zbliżona w klimacie do „Inaczej niż w raju” abstrakcyjna przypowieść o ludziach, którzy nie potrafią sobie okazać czułości i zainteresowania. „Ziemia jest przewodnikiem rezonansu akustycznego”, powiada jeden z bohaterów, tłumacząc działanie zagadkowego wynalazku. Sens wypowiedzi dociera dopiero w finale, kiedy bezwiednie powtórzy ją samotny starzec, dla którego to zdanie oznacza osobliwe wyznanie wiary w metafizyczną siłę, której rezonansu nigdy nie poczuł na Ziemi.
Janusz Wróblewski
++ dobre
+ średnie
– złe