Joe Bonamassa jest młody, szybki, kocha gitarę, rocka i bluesa i od małego wiedział, kim chce zostać. Zapatrzony w gitarowe bóstwa – Steviego Raya Vaughana, Jimiego Hendrixa, Erica Claptona – uczył się gry na ukochanym instrumencie z niebywałym zapałem. Jako ośmiolatek podobno już grał jako tzw. support przed koncertem B.B. Kinga. Dziś ma na koncie pięć płyt, z których najnowsza, „Had To Cry Today”, ukazała się w sierpniu br.
Już tytuł albumu zdradza muzyczne zainteresowania JB – to tytuł kompozycji Steve’a Winwooda, otwierającej jedyną płytę legendarnej supergrupy Blind Faith z 1969 r. Bonamassa nie wstydzi się przyznawać do fascynacji dawnymi mistrzami, nie tylko wprost sięgając po klasyczne, znane utwory, ale także w swoich kompozycjach i ich wykonaniu. Spośród jedenastu tytułów na płycie jest autorem lub współautorem siedmiu. Nowa płyta Joego to kolejny rarytas dla miłośników ostrego bluesrocka, pokazująca z najlepszej strony muzykę w naszym kraju mało znaną i zepchniętą przez agresywną komercję w cień.
Joe Bonamassa „Had To Cry Today” Premier Artists 2004
Wojciech Mann
++ dobre
+ średnie
– złe