Archiwum Polityki

Ani Nikifor, ani Krynicki

Na ekrany wszedł właśnie film o ostatnich latach życia malarza Nikifora. Ale jego „życie po życiu” także dostarcza materiału na niezłą opowieść.

Losy Nikifora obfitowały w paradoksy. Choć dorobił się z malowania niezłego majątku, to do końca swych dni nie wyzbył się nawyku pospolitego żebrania. W teście inteligencji Stanforda-Bineta osiągnął zaledwie 45 punktów, a równocześnie miał wyśmienicie rozwiniętą pamięć wzrokową i wyraziste cechy charakteru. Nie było chyba w XX w. polskiego artysty, który miałby tak wiele indywidualnych wystaw w kraju i na świecie (ponad 300). A przecież dopiero kilka lat temu sąd ostatecznie zadecydował o jego prawdziwej tożsamości. Był honorowym członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków i bohaterem wielu filmów, mimo że nie ukończył żadnych szkół, a jego mowę rozumieli tylko najbliżsi. I nawet gdy umarł, wokół jego osoby i jego dorobku nie było ani zgody, ani spokoju.

Zacznijmy od artystycznej spuścizny. Francuzi zwykli w takich sytuacjach powiadać: embarasse de richesse (kłopotliwe bogactwo). Nikifor pozostawił bowiem po sobie, według różnych szacunków, od 20 do 40 tys. prac. W dodatku niemal nigdy ich nie datował, a jako półanalfabeta także nie prowadził ich ewidencji. Rzetelne uporządkowanie takiego dorobku graniczy więc z cudem i nic dziwnego, że nikt się tej pracy nie podjął i zapewne nieprędko podejmie. Z drugiej strony obrazki Nikifora zawsze i łatwo znajdowały nabywców, a po śmierci malarza z Krynicy jego sława wcale nie zmalała. Wręcz przeciwnie. To mogło oznaczać tylko jedno: do dzieła zabrali się liczni, liczący na łatwy zysk, fałszerze. I się nie przeliczyli.

Eksperci rynku sztuki są przekonani, że w ostatnich dziesięcioleciach do sprzedaży trafiła ogromna liczba fałszywych prac Nikifora. Ile? Może tysiąc, może dziesięć tysięcy? Pesymiści twierdzą nawet, że tyle, ile namalował sam artysta. Pozorna prostota tych prymitywistycznych obrazków sprawia, że początkującemu kolekcjonerowi dość trudno wykryć falsyfikat.

Polityka 40.2004 (2472) z dnia 02.10.2004; Kultura; s. 60
Reklama