Archiwum Polityki

Wałęsa, czarny wnuk Ryszarda

Na Madagaskarze i kilku innych wyspach Oceanu Indyjskiego żyją ciemnoskórzy potomkowie pewnego Polaka, który trafił w ten odległy region świata przez Francję i legię cudzoziemską.

Emilienne Miś lubi wylegiwać się w pościeli. Długo spać, wykroić czas na sjestę. Jej łóżko jak magnes przyciąga resztę domowników. Zawsze ktoś przysiądzie, żeby pogrzać się w jej cieple. Bo Emilienne jest zadowoloną z życia kobietą. Urodziła i nie najgorzej wychowała siedmioro dzieci. Pozostaje w przyjaźni z byłym mężem, generałem. W wieku 54 lat ma kochanka, o którym mówi „mój doktor” i który regularnie zabiera ją na tańce. Nie narzeka, nawet gdy z domowych pieleszy wyciągają ją problemy, których nie da się rozwiązać od ręki.

A tych nie brakuje, bo Emilienne od lat sprawuje funkcję nieformalnej głowy rodziny. Jej ojciec, Polak, Ryszard Miś, zmarły w 2000 r., miał dziewięcioro dzieci. Doczekał się też 29 wnuków. Jego potomkowie z Madagaskaru rozprzestrzenili się po całym Oceanie Indyjskim. Mieszkają na wyspie Réunion, na Seszelach. Niektórzy dotarli do Francji. Wśród tych pół- albo ćwierć-Polaków są trzy Janiny, Kazimierz, Stanisław, Franciszka. Ulubiony wnuk Ryszarda dostał na imię Wałęsa.

O ojczyźnie ojca i dziadka mają pojęcie słabe albo żadne. Jadwiga wie, że nosi imię królowej. Franciszka, że Polska leży w Europie. Kazimierz umie spytać: „Jak leci?”. I tyle.

Dom

Emilienne opowiada o ojcu. Był legionistą. Do legii cudzoziemskiej trafił jako młody chłopak. Uciekł z domu, gdy po śmierci matki jej miejsce zajęła macocha, bo źle mu się z nią układało. W czasie wojny skakał na spadochronie. Córka z dumą podkreśla, że walczył w Algierii, w Indochinach, w Dżibuti. Berta urodziła się w 1949 r., ja rok później. Byłyśmy nieślubnymi dziećmi, ale ojciec uznał nas i ożenił się z mamą. A potem żyli długo i szczęśliwie? Prawie.

Żołnierze legii cudzoziemskiej – jak marynarze – mają dziewczynę w każdym porcie.

Polityka 40.2004 (2472) z dnia 02.10.2004; Społeczeństwo; s. 98
Reklama