Archiwum Polityki

Wyrok za długi

Niewiele czasu pozostało Sławomirowi Sikorze, pierwowzorowi bohatera filmu „Dług”, do końca przepustki. 7 października będzie musiał powrócić do więzienia. Przez pół roku chodził od drzwi do drzwi, starając się przekonać jak najwięcej ludzi, że wart jest darowania reszty kary.

Na Sikorze ciąży wyrok 25 lat więzienia za udział w podwójnym zabójstwie. Odsiedział 10 lat i jeden miesiąc, czyli – jak przelicza – 3690 dni. Ma 40 lat. W opublikowanej pod koniec maja 2004 r. książce „Mój dług”, którą napisał w więzieniu, prezentuje siebie następująco: „Moja matka była pianistką. Kiedy byłem dzieckiem, prowadzała mnie po muzeach i galeriach, namawiała do kolekcjonerstwa. Nie nauczyła mnie jednak odporności psychicznej. A taka odporność jest niezbędna, kiedy zaczynasz wchodzić w biznes. Tam, gdzie są pieniądze, pojawiają się ludzie, którzy chcą cię wciągnąć w ciemne interesy albo ściągnąć od ciebie pieniądze”.

Skazany wraz z Sikorą za tę samą zbrodnię na taką samą karę Artur Bryliński ma 42 lata. Nie napisał książki. Grypsuje. Niezbyt chętnie rozmawia z dziennikarzami. Rzadziej wychodzi na przepustki. Wsiąka w więzienie.

Obaj z Sikorą próbowali sił w biznesie. Jednak bank odmówił kredytu. Szukając pieniędzy uwikłali się w kontakty z człowiekiem, który wciągał ich w swoje szemrane interesy, żądał zwrotu nieistniejącego długu, terroryzował, torturował. Przy pomocy przyjaciół wzięli sprawiedliwość w swoje ręce. Wywieźli prześladowców, 33-letniego Grzegorza G. i jego 21-letniego ochroniarza Mariusza K., do lasu. Podobno chcieli ich tylko postraszyć, może zbić, jak wcześniej byli przez nich bici, ale Grzegorz był twardy, śmiał im się w twarz, nawet związany groził.

8 marca 1994 r. mieszkanka podwarszawskiej wsi Ostrówek zobaczyła w Wiśle nagie, pozbawione głów ciała – jak się potem okazało – Grzegorza i jego ochroniarza. Jeden został zakłuty nożem, drugi uduszony. Bryliński piłą odciął im głowy, by skierować policję na trop porachunków mafijnych. Głów nie odnaleziono. Sikora, wezwany na policję jako świadek, od razu przyznał się do udziału w zabójstwie.

Polityka 38.2004 (2470) z dnia 18.09.2004; Kraj; s. 32
Reklama