Demokrata John Kerry licytuje się więc z George`em Bushem na patriotyzm, machismo i poparcie weteranów. Nie ma końca fotografom na tle gwiaździstego sztandaru, ze strzelbą, na motocyklu i na spotkaniach z ludźmi w mundurach. Kerry stale przypomina, że jest bohaterem wojny wietnamskiej, za co dostał najwyższe odznaczenia. Na konwencji demokratycznej w Bostonie zaczął przemówienie od zasalutowania i słów: „melduję się na rozkaz”. Mówił długo, jak prowadzić wojnę z terrorystami, krócej o wojnie w Iraku, ale nie było jasne, czy postępowałby inaczej niż Bush. Jako wyraźne przesłanie pozostały tylko stare filmy z Kerrym – młodym porucznikiem marynarki w delcie Mekongu i wideoklipy z jego kolegami kombatantami opowiadającymi ciepło o kandydacie. Chcąc się uwiarygodnić jako przywódca, Kerry postawił na swoją biografię – potraktowaną jednak selektywnie, bo pomijającą późniejsze zawiłości i jego dorobek legislacyjny w czasie ponad 20-letniej kariery w Senacie. Republikanie bezwzględnie wykorzystali te luki.
W sierpniu telewizje wyemitowały spot wyborczy pokazujący młodego Kerry’ego w roli oskarżyciela: na przesłuchaniach w Kongresie rozczarowany weteran Wietnamu mówił o zbrodniach wojennych swych kolegów. Kombatanci na ekranie protestowali. Wkrótce do księgarń trafiła książka „Unfit for command” (Nienadający się na dowódcę), w której weterani wojny wietnamskiej zarzucili kandydatowi demokratów, że medale za bohaterstwo otrzymał niezasłużenie, bo podkoloryzował historię o ratowaniu pod ogniem członka załogi swojego kutra patrolowego, odniósł mniej groźne rany niż to przedstawia, a nawet sam się postrzelił, aby uzyskać zwolnienie z frontu.
Autorzy książki powtórzyli oskarżenia w telewizji, występując w imieniu grupy pod nazwą Swift Boats Veterans for the Truth (Weterani Ścigaczy na rzecz Prawdy).