Pana kuratora widziałem dwa razy. To miły facet. Przyszedł, pogadał i poszedł. Nie mam z nim problemów – mówi 16-letni Jacek B., wobec którego nadzór kuratorski orzeczony został półtora roku temu. W sprawach dotyczących nieletnich kurator ma być wzmocnieniem władzy rodzicielskiej. Nasz wymiar sprawiedliwości żywi nadzieję, że tam, gdzie z wychowaniem nie poradzili sobie tata z mamą, sytuację uzdrowi urzędnik sądu. Pytanie, w jaki sposób na młodego łobuziaka może wpłynąć dobrotliwy pan z teczką, który odwiedzi go raz na kilka miesięcy? Co może mu zaoferować? Czy cała ta procedura ma sens i jest warta wydawanych na nią pieniędzy?
Krzysztof Gogacz w artykule „Efektywność oddziaływań resocjalizujących w percepcji zawodowych kuratorów rodzinnych” pisze: „Nadzór kuratora sądowego jest w Polsce najczęściej stosowanym środkiem wobec nieletnich. Kurator pełni bardzo ważną rolę w zapobieganiu przestępczości nieletnich, umożliwiając oddziaływanie na nich w ich dotychczasowym środowisku rodzinnym”. Tyle teoria. W praktyce przez lata wiadomo było, że instytucja kuratora to kwiatek przy kożuchu wymiaru sprawiedliwości. Większość kuratorów stanowiły osoby, które z oczywistych względów nie były w stanie wypełnić nałożonych na nie obowiązków. – Dawniej wśród kuratorów było bardzo wielu starszych ludzi, którzy w ten sposób dorabiali sobie do emerytury – przyznaje Andrzej Martuszewicz, szef samorządu kuratorów. Obecnie sytuacja ta podobno się zmienia i do pełnienia funkcji kuratorskich zgłasza się wielu młodych ludzi, nawet bezpośrednio po studiach, bez życiowego i zawodowego doświadczenia.
Dokument zamiast człowieka
Znacznie jednak poważniejszą przyczyną iluzoryczności działań kuratorów jest tradycyjnie nadmierne obciążenie ich obowiązkami.