Archiwum Polityki

Paleo czy neo

Nadmierne upolitycznienie i komercjalizacja pogrążyły TVP SA w głębokim kryzysie wiarygodności. Punktem zwrotnym stały się zmiany we władzach firmy. Towarzyszy im nieśmiała debata nad pożądanym kształtem telewizji publicznej. Jej przestrzeń wyznaczają w istocie dwie generalne koncepcje, nazywane tradycyjną (misja edukacyjna) i nowoczesną (uczestnictwo społeczne, rozrywka). Jednej służy paleotelewizja, drugiej neotelewizja.

Zapisane w ustawie o radiofonii i telewizji z 1992 r. powinności mediów publicznych stanowią kompromis łączący niektóre elementy koncepcji tradycyjnej i nowoczesnej. Media publiczne mają m.in. wspierać rozwój i upowszechnianie twórczości artystycznej, nauki i oświaty, a także sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli i umożliwiać im uczestniczenie w życiu publicznym.

Praktyka pokazała, że telewizja publiczna od początku realizowała te zadania w stopniu niezadowalającym (i gorzej niż publiczne radio). Stąd też pod wpływem wzbierających co jakiś czas fal krytyki mediów publicznych ustawodawca nowelizował ustawę, wzmacniając ich społeczne zadania. Najpierw nałożył na nie (i media prywatne) obowiązek upowszechniania edukacji obywatelskiej, a w roku bieżącym zagwarantował organizacjom pożytku publicznego możliwość nieodpłatnego promowania swojej działalności w mediach publicznych.

Te modyfikacje prawa (w kierunku koncepcji nowoczesnej) są zbieżne z postulatami demokratyzacji mediów i oczekiwaniami środowisk budujących nasze społeczeństwo obywatelskie. Nie wszystkich jednak zadowalają. W ostatnich latach narasta też inny nurt krytyki, postulujący powrót do źródeł, czyli do tradycyjnego sposobu pojmowania misji publicznej – z wszystkimi tego konsekwencjami społecznymi.

Opublikowany niedawno w „Rzeczpospolitej”

(14–15 sierpnia) artykuł Krzysztofa Kłopotowskiego „Polska Telewizja Uczciwa SA” to typowy, zgoła wzorcowy, przykład obrony tradycyjnej koncepcji mediów publicznych. Napisany z pasją i niewątpliwie w dobrej wierze, ukazuje jednak zwodniczą prostotę tej koncepcji, jak też jej anachroniczność.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Ogląd i pogląd; s. 36
Reklama