Archiwum Polityki

Tajemnica zamku Vincennes

Premier Casimir Pierre Perier, zapytany po upadku powstania listopadowego o przyczyny bierności Francji, odpowiedział: Francja nie pozwoli na to, aby jakikolwiek naród zmuszał ją do walki o niego; pieniądze i krew francuska należą wyłącznie do Francji. Po stu latach, we wrześniu 1939 r., historia się powtórzyła.

Kiedy 1 września 1939 r. hitlerowskie Niemcy bez wypowiedzenia wojny zaatakowały Polskę, naczelny dowódca Wojsk Sprzymierzonych gen. Maurice Gamelin oświadczył szefowi wywiadu wojskowego płk. Gauche: Francja zaplątała się w sieciach politycznych, została przyciśnięta do muru i nie może cofnąć się ani na krok. Kiedy Polska padnie, Niemcy rzucą na nas wszystkie swoje siły i będziemy musieli trzymać się sami. Trafnemu rozpoznaniu sytuacji nie towarzyszyły jednak trafne decyzje strategiczne ani nawet operacyjne, bowiem formalny wniosek połączonych sztabów francuskiego i brytyjskiego brzmiał: Los Polski będzie zależał od ostatecznego wyniku wojny, ten zaś od naszej zdolności do zadania ostatecznej klęski Niemcom, a nie od naszej zdolności do zmniejszenia naporu na Polskę na początku konfliktu.

Polski sojusznik nie mógł o tym wiedzieć. Generałowie Gamelin i dowódca francuskiego frontu północno-wschodniego gen. Alphonse J. Georges, żegnając w Paryżu delegowanego do Polski szefa francuskiej misji wojskowej gen. Louisa Faury, nie mieli dla niego żadnych instrukcji i tylko jedno do zakomunikowania: Trzeba, aby Polska trwała.

4 września, dzień po wypowiedzeniu Niemcom wojny, w głównej kwaterze gen. Gamelina zamku Vincennes miała miejsce narada sztabowa francuskiego naczelnego dowództwa i przedstawicieli armii brytyjskiej – szefa Sztabu Imperialnego gen. Edmunda Ironside'a i szefa sztabu RAF wicemarszałka Cyrila Newalla, która miała zadecydować o strategicznych posunięciach aliantów w pierwszej fazie konfliktu, a przede wszystkim o tym, czy sprzymierzeni w myśl udzielonych Polsce gwarancji przystąpią do ofensywy na niemieckim froncie zachodnim. Generał Ironside, który w lipcu 1939 r. w Warszawie podczas rozmów z marszałkiem Rydzem-Śmigłym składał bez zająknięcia wszelkie możliwe deklaracje, nawet tak absurdalne jak atak od strony Morza Czarnego i skierowanie na Bałtyk lotniskowca, tym razem nie miał niczego do powiedzenia.

Polityka 37.2004 (2469) z dnia 11.09.2004; Historia; s. 66
Reklama