Archiwum Polityki

Czaju raj

Doceniliśmy walory owoców morza, sushi czy dobrego czerwonego wina, także herbata powoli zyskuje należną jej rangę: przestajemy ją tylko pić i zaczynamy się nią delektować.

Według badań rynkowych ponad 80 proc. rodaków pije herbatę przynajmniej raz dziennie, a statystyczny Polak wypija jej 80 litrów rocznie. Daje nam to trzecie miejsce w Europie i dziesiąte na świecie!

Kilogram wyśmienitej białej herbaty kosztuje nawet 3 tys. zł. – Obserwując, jaką Polacy piją herbatę, widać, jak się zmienia zamożność społeczeństwa, ale też jak się pogłębiają różnice – mówi Tomasz Witomski, szef Gourmet Foods, dużej firmy zajmującej się importem i dystrybucją herbaty. Z jednej bowiem strony okazuje się, że sięgamy po coraz lepsze i droższe gatunki. Dilmah, która z pewnością należy do takiej arystokracji, notuje na naszym rynku wzrost sprzedaży rzędu 40 proc. rocznie. To z myślą o tych bardziej zamożnych i wyrafinowanych pojawiły się w Polsce najpierw elegancka seria Watte, a ostatnio bardzo ekskluzywna linia herbat T – czterdzieści specjalnie wyselekcjonowanych gatunków najlepszych herbat świata w efektownych puszkach. Klienci coraz częściej zwracają uwagę (i słusznie), czy herbata pakowana jest bezpośrednio u plantatora, czy też odbywa długą drogę do europejskich mieszalni, tracąc przy okazji swe walory i będąc chrzczona gorszymi gatunkami.

Z drugiej strony, coraz więcej rodaków wybiera opakowania najtańsze, często jakościowo poza wszelkimi klasyfikacjami. To właściwie nie herbata, ale liściasty pył i zmielone łodyżki z herbacianej drugiej ligi: Turcji, Indonezji i państw afrykańskich, przeterminowane, kupowane na giełdzie w Hamburgu po 30 centów za kilogram. Mają dwie właściwości: są tanie i bardzo mocne. Nic więc dziwnego, że po pierwszych próbach zrezygnowały z podboju naszego rynku takie firmy środka jak Pickwick czy Twinnings.

Polityka 36.2004 (2468) z dnia 04.09.2004; Style; s. 90
Reklama