Archiwum Polityki

Złotouste wawrzyny

Większość wyczynów sportowych Polaków w Atenach nie zapisze się w trwałej pamięci. Większe szanse mają komentatorzy sportowi, którzy w przeciwieństwie do naszych atletów stanęli na wysokości zadania. A Internet to odnotował. Włodzimierz Szaranowicz błysnął już podczas ceremonii otwarcia: „Tamtym igrzyskom towarzyszyło wzywanie bogów nadaremno”. Potem dorzucił jeszcze to: „Proszę państwa, zbliża się godzina 22. To znak, że musimy się przenieść do programu pierwszego”.

Paulina Chylewska: „Zawodniczki startują w kategorii wiekowej do 58 kg”.

Michał Olszański: „A teraz nasza flaga. Jak zawsze, czerwień na dole, biel na górze”.

Ryszard Szurkowski (gościnnie): „Potem nasi kolarze wyjechali do Hiszpanii na mały renesans”.

Marek Szewczyk: „Zawodnik po wyścigu będzie musiał schłodzić swego konia”, oraz z innej okazji: „Ćwiczy w zwisie, bardzo ładnie obciągnięty”.

Marek Tronina: „Wygrała tę walkę w taki sam sposób, w jaki przegrała poprzednią”.

Przemysław Babiarz: „Wybiegnijmy myślą wstecz”.

Krzysztof Miklas: „Ona tego ciężaru nie podniesie, to byłoby nielogiczne”.

Marek Kaczmarczyk: „Wiatr wieje w plecy, tzn. wieje im w twarz, bo przecież płyną tyłem do przodu!”.

Tomasz Zimoch: „Ale Australijka ucieka jak drapieżna barakuda, gdzieś tam wokół rafy koralowej”. I zwiastujące igrzyska w Pekinie: „Widzimy na trybunach najwięcej kibiców chińskich. Chińczyków w ogóle na świecie jest najwięcej, więc nic dziwnego proszę państwa...”.

Gdybyż to była konkurencja olimpijska.

Polityka 36.2004 (2468) z dnia 04.09.2004; Fusy plusy i minusy; s. 97
Reklama