Archiwum Polityki

Good bye, Europo!

Waszyngton ogłosił, że z trzech wielkich baz wojskowych na świecie, garnizonów zimnej wojny – w Niemczech, Korei Południowej i Japonii – wróci do USA co trzeci żołnierz, w sumie około 70 tys. Zmieniła się geografia zagrożeń, zwłaszcza – jak podkreślają na Zachodzie – Armia Radziecka nie szykuje się więcej do marszu na wybrzeże atlantyckie, a także charakter zagrożeń: dywizje pancerne i samoloty nie przydają się w walce z terrorystami. Jednak plan ogłaszany na niespełna trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi w USA musi być elementem walki wyborczej. Rywal George’a Busha John Kerry sprzeciwia się redukcji, po pierwsze dlatego, by zmienić wizerunek demokratów, zawsze uważanych za mięczaków w sprawach bezpieczeństwa i obrony, po drugie, by nie osłabiać sojuszów, których Ameryka tak bardzo dziś potrzebuje, a o które Bush nie dba jak należy. Ani Niemcy, ani Korea Południowa nie są zachwycone zapowiedzianym wyjazdem żołnierzy amerykańskich. Ponadto, choć Bush zapowiada, że powracający żołnierze „będą spędzać w domu więcej czasu z dziećmi i rodzinami”, nie można przecież wycofać dziś nikogo ani z Iraku, ani z Afganistanu.

Dla nas w Polsce ważniejszy jest aspekt krajowy i europejski. Najpierw sprawy przyziemne. Znajomy nasz amerykański dziennikarz William Boston pojechał do dwóch miasteczek – Baumholder w Niemczech, skąd żołnierze wyjeżdżają, i do Drawska Pomorskiego, które liczy, że choć część tam przyjedzie. Burmistrz Baumholder jest załamany, amerykańscy chłopcy zapełniali lokalne restauracje, żenili się z miejscowymi dziewczynami, a dzieciaki z amerykańskiego garnizonu kopały na miejscowych szkolnych boiskach.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Komentarze; s. 18
Reklama