Archiwum Polityki

Nowa rasa

W największej galerii sklepów w Toronto trafiłem, zwabiony reklamą, na seans refleksologii. Usługę komentował Hayden, olejkami eterycznymi dłonie masowała Vanessa, a anonimowa klientka też pozwoliła się sfotografować. Uderzyło mnie, że to ja, przybysz zza oceanu, bardziej wyglądałem na typowego Kanadyjczyka niż wszyscy uczestnicy tego seansu.

Kanada jest tak rozległa, że z trudem zmieściłaby się w Europie od Lizbony po Spitsbergen. A ludność ma o 7 mln mniej liczną niż Polska. Albo inaczej: obszar Kanady jest większy niż Chin. Chińczyków jest miliard z dobrym okładem, a Kanadyjczyków 31 mln. Niedawno Jacek Żakowski ubolewał, że Polska się kurczy i czas namawiać do rodzenia dzieci. Kanadyjczycy też tego próbowali, namawiali i zachęcali swoich. Jednak ich apele nie dały wyniku. Zamożne społeczeństwo nie pali się do dzieci i już.

Kanadyjczycy uzupełniają swoją krew ściągając nowych obywateli z całego świata. Połowa mieszkańców Toronto urodziła się za granicą. Chwalą się z założenia pozytywnym podejściem do imigrantów. Są tolerancyjni, szumnie mówiąc – budują nowe społeczeństwo skomponowane z odmiennych ras ludzkich. To ideologia. Ale ma wymiar bardzo praktyczny: imigranci są po prostu potrzebni do pomyślnego rozwoju gospodarki.

Brain gain

Kanada jest więc krajem emigracji; od końca II wojny światowej przybyło tu 8 mln obcokrajowców, którzy szybko dostali kanadyjski paszport. Stąd Kanada, zaraz po Australii, jest światowym fenomenem, co piąty obywatel nie był Kanadyjczykiem, kiedy się rodził (w Australii prawie 25 proc. – to rekord świata, patrz POLITYKA 1/2000). Ale „kraj emigracji” znaczy jeszcze więcej: rząd prowadzi świadomą politykę regularnego pozyskiwania nowych obywateli. W tym roku będzie to prawie ćwierć miliona przybyszów ze świata. Dokładnie 225 tys. Ten szczegółowy plan realizują kanadyjskie placówki dyplomatyczne za granicą. – Plan nastawiliśmy na trzy cele: silną gospodarkę, łączenie rodzin i pomoc uchodźcom; tylko te i żadne inne, to zapewnia sukces naszej polityce imigracyjnej – wyjaśnia pani Rosaline Frith, dyrektor generalny w Biurze Obywatelstwa i Imigracji.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Świat; s. 47
Reklama