Archiwum Polityki

Następcy papieża

Następców poprzedniego papieża jest sporo, a jakby brać pod uwagę tych, co za następców poprzedniego papieża się uważają; tych, co następcami poprzedniego papieża być pragną – okazałoby się, że jest ich legion. Głód autorytetu ma specjalnie dotkliwy przebieg, jeśli jest głodem autorytetu własnego. Nas jednak subiektywni następcy poprzedniego papieża nie ciekawią, nas ciekawią obiektywni i liczący się następcy poprzedniego papieża, ciekawi nas ich liczba, siła i pozycja.

Teoretycznie pierwszym następcą poprzedniego papieża jest obecny papież, ale to są pozory. Zwłaszcza w Polsce to są pozory, a nie ma chyba potrzeby zaznaczać, że wyłącznie o polskich realiach i odniesieniach pragniemy rozprawiać.

Polskie początki Benedykta XVI były bardzo dobre i rokujące. Krótkotrwałą obecność w Hitlerjugend wybaczono mu łatwo, tym łatwiej, że należąc za młodu do Hitlerjugend nie wstąpił na starość do Platformy Obywatelskiej. Jego postępy w polszczyźnie były znaczne, a plany pielgrzymek do Polski liczne. Przenikliwi obserwatorzy (np. ja i Lech Wałęsa) mówili wręcz o rychłym przyznaniu Benedyktowi XVI polskiego obywatelstwa. Polak subito! Niestety Polak nie bardzo subito. Jeśli w ogóle.

Nierozważni dziennikarze, a może służby specjalne, a może jedni i drudzy ujawnili, iż obecny papież polszczyzną włada wyłącznie na podstawie fonetycznego zapisu – i to był początek jak nie końca, to spadku.

Wyglądało przecież na to – wszyscy tak myśleliśmy – że obecny papież z błędami, bo z błędami, ale też coraz lepiej po polsku czyta! W oparciu o polskie słowa! Wyglądało na to – wszyscy tak myśleliśmy – że on lada chwila wprawy nabrawszy, po polsku bez kartki gadać zacznie! A tu masz! Ładne mi bez kartki! Nie tylko z kartką, ale z kartką słów polskich pozbawioną, a jedynie ich graficzny przekład na dźwięki zawierającą!

Polityka 50.2005 (2534) z dnia 17.12.2005; Pilch; s. 104
Reklama