Archiwum Polityki

Randka w ciemno

Czy PiS już polubił Niemców?

W polityce psychologia odgrywa niekiedy równie ważną rolę jak twarde fakty ekonomiczne czy polityczne. Warszawska wizyta nowej pani kanclerz Republiki Federalnej Angeli Merkel już przyniosła wyraźną poprawę atmosfery w stosunkach polsko-niemieckich, choć była jeszcze randką w ciemno. Jak dotąd politycy PiS boczyli się na niemiecką chadecję po trosze dlatego, że Erika Steinbach jest w zarządzie CDU, a po trosze pewnie dlatego, że Jarosław Kaczyński nie mógł zapomnieć swej fatalnej wizyty kilkanaście lat temu u Helmuta Kohla. Z kolei niemieccy chadecy nastawiali się na współpracę z PO i zarówno z Donaldem Tuskiem jak i Janem Marią Rokitą spotykali się w minionych miesiącach na randkach zapoznawczych.

Jeśli 2 grudnia wszystko poszło dobrze, to dlatego, że obie strony wręcz musiały się sobie spodobać. Premier Marcinkiewicz już zdążył w Londynie przejść przez angielską mgłę i mżawkę, by z patetycznie zapowiadanego kursu na Anglosasów przywieźć do kraju siniak: zapowiedź niekorzystnych dla Polski cięć w budżecie UE. Natomiast prezydent-elekt nareszcie przyjrzał się z bliska szefowej niemieckiego rządu, z którą przyjdzie mu rozmawiać o jedynej sprawie, jaka mu naprawdę leży na sercu – o polityce historycznej. Z kolei Angela Merkel już się przekonała, że za poprawę atmosfery w stosunkach z Polską może zebrać oklaski również w Bundestagu. Lepsze niż w czasach Schrödera zrównoważenie stosunków wewnątrz UE oraz z USA i Rosją leży również w interesie Niemiec, a Polska w tych sprawach to całkiem istotny partner. Sporne konkrety oczywiście pozostały, ale nie budzą już tak zapiekłych emocji jak w kampanii wyborczej.

W sprawie Centrum przeciwko Wypędzeniom wymiana zdań złagodniała, tym bardziej że otwarta właśnie w Bonn wystawa „Ucieczka, wypędzenia, integracja”, którą odebrano jako pilotażową, spodobała się polskim mediom.

Polityka 49.2005 (2533) z dnia 10.12.2005; Komentarze; s. 20
Reklama