Archiwum Polityki

Carrington od kotłów

Był na szczycie. Spadł w przepaść. Mocno się poranił. Nazwano go oszustem. Oskarżono o wyłudzenia. Pozbawiono majątku. Ale już wylizał się z ran i ruszył w mozolną wspinaczkę. Janusz Leksztoń chce dowieść, kto naprawdę był sprawcą, a kto ofiarą.

Piętrowa willa w nadmorskiej dzielnicy Gdyni – Kamiennej Górze. Siedziba spółki Image. – To firma rodzinna – mówi Janusz Leksztoń, niegdyś właściciel słynnego EL-Gazu, jeden z najbogatszych Polaków. Siedzi rozparty za wielkim biurkiem, usłanym teczkami z dokumentacją – cała historia jego wzlotu i upadku. Pisma procesowe, wyroki, korespondencja z syndykami. Sama złość, rozpacz i bezsilność. Zręcznie wyłuskuje z tego stosu nieszczęścia perełkę. Pismo z mottem: „Chcę być silny – Waszą siłą, mądry – Waszą mądrością”. I dalej: „Szanowny panie. Serdecznie dziękuję za finansowe wsparcie mojej kampanii wyborczej. Proszę przyjąć wyrazy wdzięczności. Lech Wałęsa”.

Ale tej wdzięczności zabrakło w najbardziej kluczowym momencie. Leksztoń przyczyn swojej klęski upatruje w fakcie, że prezydent go zlekceważył. Miał uroczyście przeciąć wstęgę na otwarciu zbudowanego przez EL-Gaz terminalu na lotnisku Rembiechowo. Ale nie przyjechał, chociaż pozostali goście, sam kwiat biznesu i lokalnej polityki, czekali, a na płycie lotniska stało kilkanaście wyczarterowanych przez EL-Gaz samolotów (Turboletów i Corvette). Leksztoń twierdzi, że uzgadniał obecność Wałęsy z Krzysztofem Puszem. Ale dowiedział się o tych planach Mieczysław Wachowski i zaprotestował. Telefonował nawet do Leksztonia z awanturą: Jakim prawem poinformował dziennikarzy, że Wałęsa przetnie wstęgę. W efekcie prezydent zlekceważył biznesmena. – I to było jak sygnał – wspomina Leksztoń. – Banki zaczęły wymawiać kredyty, domagać się natychmiastowej spłaty. Żadna firma by takiej zmasowanej akcji nie wytrzymała.

Janusz Rybicki, współpracownik Leksztonia: – Był dobry, kiedy dawał pieniądze. Sponsorował całą Gdynię, uratował molo w Orłowie, ośrodek sportu i rekreacji dzięki niemu błyszczy do dzisiaj.

Polityka 48.2005 (2532) z dnia 03.12.2005; Społeczeństwo; s. 92
Reklama