Atmosfera spotkania przypomina tajne komplety. Ale młodzi ludzie nie spiskują przeciw okupantowi czy władzy ludowej. Konspirują przeciw wszechwładnym, chciwym korporacjom, które w okresie świąt Bożego Narodzenia zbierają największe żniwo. W programie zebrania jeden punkt – jak w tym roku będzie w Polsce obchodzony Dzień Bez Kupowania?
Może parada klientów przebranych za świnie? Przykucie się do hipermarketowych wózków? Symboliczne klatki i kajdany z kodów kreskowych? Nie, to wszystko już było. W końcu wybór pada na teatr uliczny: 26 listopada przez ulice Chmielną i Marszałkowską, ważne warszawskie handlowe arterie, przemaszeruje grupa pudłobotów – aktywistów przebranych w kostiumy z tekturowych pudeł. Będą też antykonsumpcyjne ulotki, odczyty, plakaty. Jeśli znajdzie się sponsor, będzie również rozdawanie żywności potrzebującym.
Podobne akcje planowane są w Trójmieście i w Łodzi. Może i w innych miastach, bo Dzień Bez Kupowania to ruch oddolny, spontaniczny. Ale uczestnicy spotkania równie spontanicznie wybierają spośród siebie osobę odpowiedzialną za PR. Takie czasy – nawet alterglobalistyczne akcje nie mogą się odbyć bez zainteresowania mediów. Świeżo mianowany rzecznik prasowy ma pilne zadanie – musi uregulować zaległe rachunki u operatora GSM, bo inaczej nie włączą mu zablokowanej komórki. I kontakt z dziennikarzami będzie trudny.
Krótka historia
Pierwsze obchody Dnia Bez Kupowania (DBK) zorganizowano w 1992 r. w USA i w Kanadzie. W Polsce są od 2000 r. Generalna zasada – spróbować przez jeden dzień nic nie kupować. – To nic nie kosztuje – zachęcają organizatorzy. Czas akcji – ostatni weekend listopada – wybrany jest nieprzypadkowo. Trzynaście lat temu to właśnie w tym okresie w największych sklepach (m.