Archiwum Polityki

Tatarka mnoży siły

Na sznurku suszą się pampersy, powiewają jak flagi. Tatarki wróciły na Krym i rodzą dzieci: z miłości do ojczyzny i nienawiści do rosyjskich sąsiadów.

Akife Tabach, chwalić Allaha, doliczyła się na razie czterdzieściorga wnucząt. Jak będzie po krymsko-tatarsku babcia? Bujukana – w góralskim dialekcie Sudaka. Bukuk – powiedzą w Bachczysaraju te mądrale, co uważają, że w ich żyłach jeszcze płynie krew wielkiego Chana. A w Starym Krymie? Normalnie: bebe – babcia i dede – dziadek. A jeśli któryś z wnuków Akife przypadkiem chlapnie babuszka?

To wyleci za drzwi – mówi Akife, która ma 81 lat i jest piękna, chociaż nie wygląda jak krymska Tatarka. Papierowo jasna cera, jasne oczy i włosy. Dowód, że jej przodkowie, mongolscy najeźdźcy ze stepów, tak samo dbali o czystość rasy jak o meble w swoich namiotach. Z etnomieszanki Scytów, Greków, Połowców, Turków i Słowian rodziły się (ale tylko od czasu do czasu) dzieci białe jak mąka i jak mąka były rarytasem.

Dowód? W 1930 r. na Krym przypłynął statek ze Stambułu, śmierdzący trzydziestodniowym rejsem. Turcy wytaszczyli na brzeg kinematograf. Wiejskie dziewczyny jak zahipnotyzowane patrzyły na film. A Turcy? Patrzyli tylko na tatarskie blondynki. Akife Tabach przed porwaniem uratował przyszły mąż Mustafa. Ten sam, który czternaście lat później, gdy wrócił z frontu drugiej wojny światowej, zobaczył że to, czego nie ukradli mu kiedyś Turcy, zabrał właśnie sowiecki generalissimus.

Wywiezione

W maju 1944 r., już po wszystkim, kiedy z Symferopola odjechały ostatnie bydlęce wagony wypełnione Tatarami, garstką Greków, Ormian, Niemców i Żydów – Stalin cieszył się z czysto słowiańskiego półwyspu jak dziecko. Schlał się winem z piwnic Massandry – za zdrowie oficerów NKWD, którzy w niespełna dwa dni posłali w diabły wszystkie tatarskie moce produkcyjne – 250 tys.

Polityka 47.2005 (2531) z dnia 26.11.2005; Społeczeństwo; s. 92
Reklama