Walczący z Rosją popełniają jeden błąd – nie rozumieją pokrętnej mentalności Rosjan, w której hierarchia wartości wygląda zupełnie inaczej niż u ludzi Zachodu. Źle przygotowujemy się na wojny z Rosją. A w tej wojnie – co może przesądzić o zwycięstwie Ukrainy?
Od tego wszystko się zaczęło. Od Krymu, który dla każdego z krajów jest czymś zupełnie innym. Dla Ukrainy półwysep to malownicza okolica turystyczna, a więc i ważne źródło dochodów. Dla Rosji – niezatapialny lotniskowiec i wielka baza morska w Sewastopolu. Bo Rosja inaczej patrzy na świat.
Padł mit Putina polityka, któremu zawsze dopisywało szczęście. Z każdego kryzysu wychodził przecież bez uszczerbku. Z trzech ciosów, które mogą go teraz pogrążyć, dwa zostały już wymierzone.
Władimir Władimirowicz, wciąż prezydent Rosji, wczoraj obchodził 70. urodziny, a z rana dowiedział się, że otrzymał leciutko spóźniony prezent od Ukrainy. Most Krymski stał się bezużyteczny. Kolejny ciężki cios w prestiż Rosji.
Kluczowa dla Rosjan przeprawa prowadząca na bezprawnie okupowany Krym nie nadaje się do użytku. Po porannej eksplozji most częściowo się zawalił.
Kremlowskie media starają się odciągać uwagę od Krymu. I nic dziwnego – Ukraińcy uderzyli w bardzo czuły punkt Rosji i samego Putina, wszak półwysep to jego trofeum. Tymczasem zwykli Rosjanie właśnie się przekonali, że wojna jest bliżej, niż sądzili.
Pojawiają się pierwsze oznaki upadku morale wśród milicji Ługańskiej RL, choć trzeba ostrzec – pierwsza jaskółka wiosny nie czyni. Rosyjskie państwo ma swoje sposoby na podnoszenie morale. Mało kto chciałby trafić na program resocjalizacyjny w rosyjskiej kolonii karnej…
Kolejne ataki ukraińskich wojsk pokazują, że Rosjanie nie są już nigdzie bezpieczni. Czy pomoże im irański satelita wyniesiony niedawno na orbitę rakietą Sojuz 2.1b? Bo także w tej dziedzinie Rosja okazuje się kolosem na glinianych nogach.
Chyba po raz pierwszy w tej wojnie Ukraina odzyskała teren, a Rosja nie zajęła kompletnie nic, nie licząc kilometrowego odcinka drogi Izium–Słowiańsk. Nie bardzo idzie jej nawet na morzu, choć Ukraina praktycznie nie ma floty.
Spodziewamy się wielkiej bitwy – mówi sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Walki w Donbasie mogą być gwałtowniejsze i krwawsze niż te wokół Kijowa, ale wcale nie muszą trwać krótko. Zachód już mówi o wojnie na lata.