O „krytyce za powątpiewanie w szanse Ukrainy na odbicie Krymu” pisze Reuters, podkreślając, że od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. Polska była „jednym z najbardziej ewidentnych sojuszników” Kijowa. Duda stwierdził tymczasem, że nie jest pewien, czy Ukraińcom uda się przejąć ponownie kontrolę nad półwyspem, i dodał, że to terytorium „szczególnie ważne”, bo przez długi czas rządzone przez Rosjan.
Zacytujmy całość: „Nie wiem, czy [Ukraina] odzyska Krym, ale wierzę, że odzyska Donieck i Ługańsk. Krym jest miejscem szczególnym, również ze względów historycznych. Ponieważ w istocie, jeśli popatrzymy historycznie, to przez więcej czasu był w gestii Rosji”.
Jego wypowiedź wywołała spore kontrowersje zarówno wśród ukraińskich oficjeli, jak i polskich polityków. Reuters cytuje m.in. szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który podkreślił, że Polska „uznaje granice terytorialne Ukrainy” zgodnie z obowiązującym prawem międzynarodowym, co zresztą wielokrotnie w przeszłości akceptowała także Rosja.
Depesza Reutersa, przedrukowana przez szereg innych redakcji zagranicznych, zauważa również, że wprawdzie Duda próbował kilkanaście godzin później zmienić brzmienie swojej oryginalnej wypowiedzi, podkreślając, że Polska pozostaje sojusznikiem Ukrainy i popiera ją w drodze do całkowitego zwycięstwa nad Rosją, niemniej echa jego słów są jednoznacznie negatywne.
Czytaj też: Gafa krymska
Krym musi wrócić do Ukrainy
Brytyjski dziennik „The Guardian” cytuje z kolei ambasadora Ukrainy w Polsce Wasyla Zwarycza, który napisał na platformie X, że „zakończenie okupacji Krymu jest naszym wspólnym zadaniem i obowiązkiem wobec wolnego świata”.