Skręcone rowery
Rowery: kto je w Polsce kradnie i dokąd wywozi. „Kół nie zdążył wymienić, zostały mu na osłodę”
Do początku marca Zuzanna Smykała znana była głównie jako olimpijka z Pjongczangu. 20. miejsce nie dało jej medalu. Ale i tak przeszła do historii. Była pierwszą Polką, która na olimpiadzie reprezentowała nasz kraj w snowboard crossie. Po 7 marca wokół Smykały znowu zrobiło się głośno, ale tym razem powodem były rowery.
Niestety kradzione, bo w nocy z 7 na 8 marca jej i jej chłopakowi skradziono dwa rowery elektryczne o łącznej wartości 35 tys. zł. Sprawę nagłośniły lokalne media. Efektem śnieżnej kuli historia przetoczyła się przez internet. Nie dość, że znane nazwisko, to jeszcze rowery w cenie samochodu. Trudno powiedzieć, co przeważyło, ale na miejsce przestępstwa przyjechał nawet policyjny technik. Co samo w sobie wzbudziło zarówno zdziwienie, jak i zazdrość wśród osób, które również straciły rowery, ale takiej uwagi policji nie doświadczyły. Większość okradzionych nie miała szansy ściągnąć na miejsce nawet dzielnicowego.
Rachu-ciachu
Historia kradzieży rowerów Smykały jest jak kropla wody, w której odbija się całe morze podobnych spraw. Okazało się, że złodziej był za sprytny, żeby zostawić odciski palców, a policja za mało obrotna, żeby namierzyć go innymi metodami. Po 27 dniach śledztwa sprawa skończyła się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców. Ubezpieczyciel do dziś zastanawia się, czy wypłaci odszkodowanie, mimo że miał na to miesiąc (który już minął). W sumie nic nie stoi na przeszkodzie. Rowery zostały ukradzione z ubezpieczonej komórki lokatorskiej, a ich właściciele włożyli sporo wysiłku w zabezpieczenie ich przed kradzieżą. – Kupiliśmy gruby atestowany łańcuch znanej marki, którym przypinaliśmy rowery do kotw w ścianie. Dodatkowo zabezpieczyliśmy jeszcze drzwi do komórki, która znajdowała się na poziomie podziemnych garaży, a te są monitorowane – wylicza Smykała.