Rosjanie znów zagrali nam na nosie. Cel jest ten sam: zasiać zamęt w szeregach przeciwnika, podkopać zaufanie do władz, pogłębić podziały i obnażyć słabości.
Czytaj też: Kto odpowie za nagranie Dudy przez Rosjan
Duda nagrany i bajki pranksterów
Przede wszystkim można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że za całą operacją stały rosyjskie służby – FSB lub GRU. Nie przez przypadek piszę o „operacji”, bo zatelefonowanie do prezydenta obcego kraju musiało być poprzedzone co najmniej kilkudniowymi przygotowaniami. Zdobycie odpowiednich adresów mailowych, numerów telefonów – to nie jest zadanie dla pary „dowcipnisiów”. Tak samo jak zaopatrzenie się w karty SIM kraju, z którego wykonali połączenie, czyli w tym przypadku USA.
Ich tłumaczenia, że zdobywają je, jeżdżąc po świecie, możemy spokojnie włożyć między bajki. Ktoś ich w tym wspiera i patrząc na historię ich działań, raczej trudno mieć wątpliwości, kto to może być. Tym bardziej że dziwnie tak się jakoś dzieje, że nigdy nie pozwolili sobie na podobny „żart” nie tylko wobec gospodarza Kremla, ale również kogokolwiek ważnego w Rosji. Mają za to na koncie polityków, z którymi Putin ma lub miał wrogie albo skomplikowane relacje. Choćby takich jak były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson (połączenie zostało przerwane, gdy służby Downing Street nabrały podejrzeń) czy nawet białoruski satrapa Aleksander Łukaszenka.
Czytaj też: