789. dzień wojny. Polacy mają umrzeć za Litwę, Niemcy za Warszawę, a Francuzi za Berlin. Tak trudno pojąć istotę NATO?
Wszyscy się cieszymy z amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, ale trzeba sobie zdać sprawę z jednej rzeczy: przypuszczalnie będzie to pomoc ostatnia. Wybory w Ameryce, nie tylko prezydenckie, ale także do Kongresu, wygrają zapewne republikanie i Donald Trump, a ich poglądy na wspieranie Ukrainy są znane i trudno w tym względzie oczekiwać zmian. Pomoc Ukrainie powinna przejąć Europa, w ciągu roku zmienić swój przemysł tak, by nie dopuścić do upadku tego państwa, a najlepiej doprowadzić do militarnej klęski agresora.
Tymczasem amerykańska pomoc ma podobno zawierać m.in. kierowane balistyczne pociski rakietowe ATACMS, które dadzą ukraińskim wojskom możliwość zwalczania przede wszystkim przeciwlotniczych zestawów rakietowych, a głównie dość groźnych S-400 Triumf, które mogą być przeszkodą w przypadku działań ukraińskich samolotów F-16. Ciekawostką jest natomiast to, co powiedział rzecznik prasowy Pentagonu gen. bryg. Patrick Ryder: że Pentagon rozważa wysłanie „kilkunastu dodatkowych amerykańskich doradców wojskowych do ambasady w Kijowie”. „Dodatkowych”? Domyślaliśmy się, że amerykańscy doradcy wojskowi są w Ukrainie, ale nikt nigdy tego nie przyznał tak oficjalnie. Wiadomo natomiast, że Amerykanie będą chcieli mieć wpływ na sposób wykorzystania swojej pomocy wojskowej, co jest jak najbardziej zrozumiałe.
Czytaj też: Kto dla Rosji lepszy, Biden czy Trump?