Paweł Walewski: – Zapoznał się już pan z apelem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy?
Zbigniew Religa: – Tym, w którym przedstawiony przeze mnie program Krzysztof Bukiel nazywa kosmetyką i żąda realizacji własnych postulatów, związanych np. z prywatyzacją szpitali albo wprowadzeniem ryczałtowych opłat za niektóre świadczenia? Tak, ale ten apel pozostanie bez odpowiedzi.
Dlaczego?
Bo musiałbym użyć nieprzyjemnych dla pana Bukiela słów. Jego żądania, by cały system ochrony zdrowia zreformować w ciągu roku, są po prostu nierealne. To niepoważne i niebezpieczne. Mieliśmy w poprzedniej kadencji ministra, który swoją reformę wprowadzał w błyskawicznym tempie i nic dobrego z tego nie wyszło.
Będąc chirurgiem powinien pan cenić radykalne posunięcia.
I w polityce, i na sali operacyjnej potrzebna jest praca zespołowa, a ja w tej chwili nie mam zaplecza politycznego.
A partie, które stanęły murem za tym rządem: Prawo i Sprawiedliwość, Samoobrona, LPR?
Obawiam się, że wielu posłów PiS może nadal być przywiązanych do koncepcji, które ta partia głosiła podczas wyborów. Byłem ich stanowczym przeciwnikiem, bo powrót do finansowania ochrony zdrowia z budżetu państwa uważam za pomysł fatalny. Premier Marcinkiewicz, a następnie prezydent-elekt Lech Kaczyński zaakceptowali mój program, ale w parlamencie i poza nim jest jeszcze sporo ludzi, których będę musiał przekonać do swoich racji.
Jest pan chyba jedynym ministrem w tym rządzie, który tyle straci na braku koalicji z Platformą Obywatelską.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że byłoby mi łatwiej, gdyby koalicja została zawiązana. Bo choć nie mam poczucia, że wstępując do tego rządu zdradziłem Platformę Obywatelską, to wielu jej działaczy ma do mnie o to żal.