Padliśmy ofiarą oszustów – Marek Kwapiński, właściciel zakładów mięsnych w Dziekanowie Leśnym pod Warszawą, nie kryje rozgoryczenia. – Mój dziadek, mój ojciec i ja przetrzymaliśmy komunę. A teraz dwóch związkowców wyprowadziło mnie w pole.
W październiku 2002 r. do Kwapińskiego zgłosili się dwaj panowie; Janusz Malewicz, były pracownik Kwapińskiego, obecnie wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Rolników Ojczyzna, oraz jego szef, przewodniczący Leszek Zwierz. Opowiadali, że Ojczyzna oraz założona przy tym związku fundacja otrzymała w prezencie od rządu RP – w ramach wspomagania wsi – 200 ton mięsa. 150 ton półtusz wieprzowych głęboko mrożonych oraz 50 ton ćwierćtusz wołowych. Były do odebrania w łódzkiej chłodni Agencji Rynku Rolnego.
W 2002 r. ARR, w ramach skupu interwencyjnego, płaciła dostawcom od 5,03 zł do 6,10 zł za kilogram mięsa. Cena rynkowa wahała się od 4,50 do 5 zł za kg. Zakupy interwencyjne kosztowały Agencję ponad pół miliarda złotych. Gdy mięso – sprzedawane w drodze przetargów na giełdzie – szło na eksport, cenę wywoławczą ustalono na 3 zł/kg. W takim przypadku eksporter musi jednak złożyć kaucję – różnicę między ceną rynkową a zapłaconą – którą zwraca mu się wówczas, gdy przedstawi dokumenty poświadczające, że „mięso opuściło polski obszar celny”.
Kolumna Zygmunta na kiełbasy
Przewodniczący Zwierz zaproponował Kwapińskiemu za odstąpione mięso cenę 3 zł za kg. Nie trzeba było bawić się w przetargi i – co ważniejsze – zakup ten nie wymagał angażowania znacznych środków obrotowych na kaucję. Wcześniej firma Kwapińskiego znalazła bowiem rynek zbytu w Rosji. Podpisała kontrakt z amerykańską Rodereek Management, a za jej pośrednictwem z hurtowniami wędlin w Moskwie.